środa, 22 lutego 2012

7 Kino / Noc


Rozdział VII
- Nie sądziłam, że wskoczysz mi do wyra!




Przez kolejny tydzień nie widziałam się z Louisem. Myślałam o nim często, ponieważ nie mogłam przyjąć do wiadomości, że tak dobrze sobie radzi z tym, że nie dostał się do programu.  Może to dlatego, że to była z jego strony całkowicie spontaniczna decyzja? A może dlatego, że jak było już po wszystkim zjadł wielkiego kebaba? Nie wiem.   Postanowiłam jednak teraz poświęcić trochę czasu dziewczynom. Tym bardziej, że Bianka wróciła z Węgrzech, chciałam z Angie jakoś odciągnąć jej uwagę od całej tej historii z Nathanem, wciąż czułam, że przyjaciółka się z tego nie otrząsnęła. Kilka dni spędziłyśmy u mnie kilka u każdej z nich. Głównie jednak siedziałyśmy u mnie ze względu na nieobecność moich rodziców. Piłyśmy tanie wino, jadłyśmy świństwa i oglądałyśmy najgorsze romansidła jakim udało się trafić na płyty dvd. Osobiście wolałam dobre dramaty, ale Angie się uparła. Zawsze była górą. Potrafiła negocjować, czasem przychodziło jej to aż za łatwo. Nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Cały tydzień wystarczył bym zmęczyła się towarzystwem tylko płci pięknej.
- Cześć  płci brzydka.-Odezwałam się do słuchawki.
- Cześć płci brzydka.- Powtórzył po mnie Louis.
- Lou, ja jestem płcią piękną. Nie przekręcaj z góry narzuconych zasad.
- Ale jesteś wyjątkiem. Co tam brzydalu?-Westchnęłam.
Siedzę w domu i zastanawiam się czy tak samo jak ja masz ochotę pójść do kina. Grają Avatara. Chciałabym to zobaczyć.
- Hym. Myślałem o tym filmie ostatnio. Też chciałbym go zobaczyć.
- Jest organizowane kino na powietrzu za McDonaldem. Wiesz, takie jak z filmów.
- Takie, że podjeżdżasz samochodem i oglądasz we własnym wozie? –Wszedł mi w słowo.
- Tak, dokładnie. Seans zaczyna się o 19. Przyjedź wcześniej bo mogą być tłumy.
- Ok. Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
Rozłączył się.


- Louis spóźniłeś się!
Skarciłam go wsiadając do samochodu.
- Nie chciał odpalić. Byłbym na czas gdyby nie ten nieszczęsny wóz. –Chłopak uderzył dłońmi o kierownicę mając nadzieję, że samochód odczuje jak jest na niego wściekły i okaże skruchę.
- Lepiej się pospieszmy. Choć i tak już się nie dopchamy.
- Spokojnie El, damy radę. Nie takie rzeczy się robiło. To na pewno będzie prostsze niż niespodziewany udział w X-factorze. – Zaśmiał się.
- Ty już mi lepiej nie mów o tym nieszczęsnym programie niedoceniającym młodych wykonawców i niszczący marzenia kontrowersyjnym komercyjnym czaso zabijaczu szydzącym z młodych ludzi chcących.. Przerwałam kiedy zorientowałam się jak na mnie patrzy.
- Skończyłam już, możesz przyspieszyć?
Chłopak zaśmiał się i spełnił moją prośbę.
Tak jak się spodziewałam na miejscu zastaliśmy cały zapełniony parking i trawniki. Spojrzałam oskarżająco na chłopaka po czym on sparodiował moją minę i spojrzał w ten sam sposób na Mustanga. Zaśmiałam się.  
Zaparkowaliśmy ulicę dalej ze względu na brak miejsc. Może najdzie się ktoś znajomy kto użyczy nam miejsca w swoim samochodzie skąd spokojnie moglibyśmy obejrzeć film. Jednak tak się nie stało znając moje szczęście.
- Patrz. – Powiedziałam szturchając chłopaka w ramię wskazując jednocześnie wielkie drzewo z rozgałęzionymi badylami. – Idealne miejsce. Po chwili wdrapywaliśmy się na drzewo starając się nie pobrudzić żywicą. Znalazłam idealną gałąź, praktycznie można się było na niej położyć i spokojnie spędzić noc. Oparłam się o pień i wyciągnęłam z kieszeni paczuszkę m&m’sów. Louis uwielbiał niebieskie a ja czerwone. Najpierw wybieraliśmy z paczki faworytów licząc których było więcej, później dopiero przychodziła pora na tych mniej lubianych.
Film spodobał mi się. Uznałam z Louisem że ostatecznie moglibyśmy być takimi niebieskimi ludźmi. Ja chciałam mieć takie wielkie oczy a Louis ogon i predyspozycje do strzelana z łuku, jak kto woli.
Opchani kolorowymi orzeszkami w czekoladzie siedzieliśmy na drzewie jeszcze długo po skończeniu seansu. Wszyscy odjechali a my zostaliśmy w całkowitych ciemnościach.
- Louis? Mogę cię zdenerwować?
- Tylko nie wspominaj znowu o X-factorze. Proszę.
Nie odezwałam się więc. Kiedy Lou domyślił się, że jednak o to chciałam zagadnąć uśmiechnął się zachęcająco.
- Więc co chcesz powiedzieć?
- Obiecaj mi, że weźmiesz udział w tym programie za rok. Oni dali ci do zrozumienia żebyś wrócił, a ja jestem pewna że jak znajdziemy ci odpowiedni repertuar to powalisz wszystkich na kolana.
- Miło że tak myślisz, ale nie wydaje mi się , żeby to był program dla mnie. Wolę śpiewać na urodzinach kuzynki na stole lub przed kamerą laptopa. To mój świat.
- Widziałam cię na scenie. Widowni się podobałeś.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Mimo ciemności dałam radę ujrzeć jego białe zęby.
Po chwili jednak ziewnął.
- Nudzę cię?
- Nie. Zastanowię się nad programem ok? Podobało mi się śpiewanie na scenie, przyznaję. Może za rok się przekonam. Teraz wracajmy do domu dochodzi  11 p.m.
W drodze powrotnej nie dałam rady wytrzymać nie zasypiając. Ale chłopak mnie nie zagadywał, sama też nie miałam ochoty za bardzo rozmawiać. Byłam strasznie zmęczona.  Louis zatrzymał się na podjeździe i spojrzał na mnie. Musiałam wyglądać komicznie z rozdziawioną paszczą jak stary pelikan. Nienawidziłam tak zasypiać. Nie dość, że po przebudzeniu boli kark, robi się sucho w gardle to jeszcze możesz skończyć z kompromitującą fotką na facebooku. Chłopak przybliżył się do mnie i spojrzał na moje zamknięte powieki uśmiechnął się lekko po czym chwycił minie za nos pozbawiając oddechu. Chrząknęłam i natychmiast się przebudziłam.  Na nogi postawił mnie dodatkowo głośny śmiech chłopaka któremu żart bardzo się spodobał.  Oberwał ode mnie pięścią w brzuch i kuląc się na kierownicy włączył klakson.
- Czyś ty zwariował? Pobudzisz sąsiadów.
- To bolało.- Wypiszczał wracając do użalania się nad sobą.
- Sądzę że ty napędziłeś mi większego stracha.
Zaśmialiśmy się. Przełknęłam kilkakrotnie ślinę starając się nawilżyć wysuszone gardło. Wyszłam z samochodu i doczołgałam się do drzwi by je otworzyć. Chłopak zamknął samochód i poszedł mnie odprowadzić.
- Dam radę dojść sama, dziękuję nosozatykaczu.
- Nie zaprosisz mnie do środka?
- Jestem zmęczona, możemy to przełożyć.
- Yyyyy… nie.
Westchnęłam uchylając drzwi i puszczając go przodem. Zamknęłam za sobą drzwi na zamek.
- Spokojnie nikt nas nie ukradnie. – Zażartował Louis starając się być śmiesznym.
- Żartuj sobie śmiało, ja jednak czasem mam stracha zostając sama na noc w pustym domu. Ludzie plotkują, to żadna tajemnica że mieszkam sama.
- Mogę zamieszkać z tobą.-Oznajmił chłopak całkiem pewnie i prawie się nabrałam na jego poważny ton.
- Wyobrażasz sobie nas mieszkających razem?-Zaśmiałam się głośno.- Przecież ty przed chwilą prawie mnie udusiłeś. Czego mogę się spodziewać po tobie po całej nocy spędzonej razem.
- Hej.. wolnego! Numerku nie było w pakiecie. – Zaśmiał się a widząc moją minę kontynuował.- Będę twoim osobistym ochroniarzem. Zaopiekuję się tobą. Oj.. dawaj. Będzie fajnie. Widziałem u ciebie w salonie fajną kolekcję filmowych hitów. Możemy coś obejrzeć.
- A więc o to ci chodzi.
Nie miałam siły się sprzeciwić, wolałam, żeby już przestał ględzić i pozwolił mi położyć się spać.
- Dobrze oglądaj sobie. Ja idę na górę do siebie. Koc wiesz gdzie jest, ostatnio bawiłeś się nim w gąsienicę.
- Tortillę.. – Poprawił mnie szybko.
- Nie ważne. Nazwa nie zmieni faktu że owinąłeś się kocem i turlałeś po podłodze. Idę spać.  Dobranoc.- Powiedziałam stanowczo chcąc udać się na górę do mojego pokoju.
Po chwili leżałam u siebie w przytulnym łóżku, zasnęłam bardzo szybko wraz z dźwiękami rozpoczynającego się na dole filmu.
Louis musiał oglądać jakiś film akcji, albo western czy coś w tym rodzaju. Miałam koszmar z bardzo realistycznym podkładem ‘muzycznym’: strzelaniny, krzyki, piski. Do tego uciekające cienie, rozmazane twarze.  Zerwałam się z łóżka uderzając ręką o coś twardego. To była twarz Louisa.
- Louis! O matko co ty tutaj robisz?
Chłopak nie był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie. Trzymał się za nos i jęczał z bólu.
- Jak to co? Pozwoliłaś mi tu wczoraj zostać.
- Nie sądziłam, że wskoczysz mi do wyra.
- Kazałaś mi wziąć koc.
- Miałeś spać na kanapie. Albo w ostateczności w sypialni rodziców.
- Kanapa jest niewygodna a w łóżku twoich rodziców czułbym się … daj spokój wiesz jakbym się czuł.
Uspokoiłam się i usiadłam opierając się plecami o ścianę i kładąc nogi na brzuchu chłopaka. Zaśmiałam się.
- To za wczoraj.
- Przecież już oddałaś mi. Cios w brzuch pamiętasz?
- Aha.. przepraszam. Idź się uczesz, a ja idę usmażyć naleśniki.
Chłopak westchnął zadowolony i pomasował jeszcze przez chwilę obolały nos. Miałam zamiar wykonać zwinnego susa przez chłopaka jednak wylądowałam prosto na nim. Jęknął z wymuszoną przesadą, przynajmniej taką miałam nadzieję, odwracając się na drugi bok z ‘bólu’. Ja tylko spojrzałam na niego krzywo i zeszłam na dół do kuchni przygotować nam śniadanie. 

5 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie . ;3
    Czekam na kolejne rozdziały , zapowiada się ciekawie . ; ))


    ~Ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi także podoba się twoje opowiadanie ; )
    również czekam na kolejne rozdziały ; p

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu dziewczyno, kocham cię. <3
    piszże no!! :))
    @upallnight

    OdpowiedzUsuń
  4. napisałaś mi o nowym? hm? napisałaś? bo jakoś nie zauważyłam. w łeb dostaniesz. ja tu wylewam któreś tam poty aby napisać rozdział, a ty? yh..

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny rozdział, jak zawsze ;)
    czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń