Rozdział VII
- Nie sądziłam, że wskoczysz mi do wyra!
Przez kolejny tydzień nie widziałam się z Louisem. Myślałam o nim
często, ponieważ nie mogłam przyjąć do wiadomości, że tak dobrze sobie radzi z
tym, że nie dostał się do programu. Może
to dlatego, że to była z jego strony całkowicie spontaniczna decyzja? A może
dlatego, że jak było już po wszystkim zjadł wielkiego kebaba? Nie wiem. Postanowiłam jednak teraz poświęcić trochę
czasu dziewczynom. Tym bardziej, że Bianka wróciła z Węgrzech, chciałam z Angie
jakoś odciągnąć jej uwagę od całej tej historii z Nathanem, wciąż czułam, że
przyjaciółka się z tego nie otrząsnęła. Kilka dni spędziłyśmy u mnie kilka u
każdej z nich. Głównie jednak siedziałyśmy u mnie ze względu na nieobecność moich
rodziców. Piłyśmy tanie wino, jadłyśmy świństwa i oglądałyśmy najgorsze
romansidła jakim udało się trafić na płyty dvd. Osobiście wolałam dobre
dramaty, ale Angie się uparła. Zawsze była górą. Potrafiła negocjować, czasem
przychodziło jej to aż za łatwo. Nie wyobrażałam sobie bez nich życia. Cały
tydzień wystarczył bym zmęczyła się towarzystwem tylko płci pięknej.
- Cześć płci brzydka.-Odezwałam
się do słuchawki.
- Cześć płci brzydka.- Powtórzył po mnie Louis.
- Lou, ja jestem płcią piękną. Nie przekręcaj z góry narzuconych zasad.
- Ale jesteś wyjątkiem. Co tam brzydalu?-Westchnęłam.
Siedzę w domu i zastanawiam się czy tak samo jak ja masz ochotę pójść
do kina. Grają Avatara. Chciałabym to zobaczyć.
- Hym. Myślałem o tym filmie ostatnio. Też chciałbym go zobaczyć.
- Jest organizowane kino na powietrzu za McDonaldem. Wiesz, takie jak z
filmów.
- Takie, że podjeżdżasz samochodem i oglądasz we własnym wozie? –Wszedł
mi w słowo.
- Tak, dokładnie. Seans zaczyna się o 19. Przyjedź wcześniej bo mogą
być tłumy.
- Ok. Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
Rozłączył się.
- Louis spóźniłeś się!
Skarciłam go wsiadając do samochodu.
- Nie chciał odpalić. Byłbym na czas gdyby nie ten nieszczęsny wóz.
–Chłopak uderzył dłońmi o kierownicę mając nadzieję, że samochód odczuje jak
jest na niego wściekły i okaże skruchę.
- Lepiej się pospieszmy. Choć i tak już się nie dopchamy.
- Spokojnie El, damy radę. Nie takie rzeczy się robiło. To na pewno
będzie prostsze niż niespodziewany udział w X-factorze. – Zaśmiał się.
- Ty już mi lepiej nie mów o tym nieszczęsnym programie niedoceniającym
młodych wykonawców i niszczący marzenia kontrowersyjnym komercyjnym czaso
zabijaczu szydzącym z młodych ludzi chcących.. Przerwałam kiedy zorientowałam
się jak na mnie patrzy.
- Skończyłam już, możesz przyspieszyć?
Chłopak zaśmiał się i spełnił moją prośbę.
Tak jak się spodziewałam na miejscu zastaliśmy cały zapełniony parking
i trawniki. Spojrzałam oskarżająco na chłopaka po czym on sparodiował moją minę
i spojrzał w ten sam sposób na Mustanga. Zaśmiałam się.
Zaparkowaliśmy ulicę dalej ze względu na brak miejsc. Może najdzie się
ktoś znajomy kto użyczy nam miejsca w swoim samochodzie skąd spokojnie
moglibyśmy obejrzeć film. Jednak tak się nie stało znając moje szczęście.
- Patrz. – Powiedziałam szturchając chłopaka w ramię wskazując
jednocześnie wielkie drzewo z rozgałęzionymi badylami. – Idealne miejsce. Po
chwili wdrapywaliśmy się na drzewo starając się nie pobrudzić żywicą. Znalazłam
idealną gałąź, praktycznie można się było na niej położyć i spokojnie spędzić
noc. Oparłam się o pień i wyciągnęłam z kieszeni paczuszkę m&m’sów. Louis
uwielbiał niebieskie a ja czerwone. Najpierw wybieraliśmy z paczki faworytów
licząc których było więcej, później dopiero przychodziła pora na tych mniej
lubianych.
Film spodobał mi się. Uznałam z Louisem że ostatecznie moglibyśmy być
takimi niebieskimi ludźmi. Ja chciałam mieć takie wielkie oczy a Louis ogon i
predyspozycje do strzelana z łuku, jak kto woli.
Opchani kolorowymi orzeszkami w czekoladzie siedzieliśmy na drzewie
jeszcze długo po skończeniu seansu. Wszyscy odjechali a my zostaliśmy w
całkowitych ciemnościach.
- Louis? Mogę cię zdenerwować?
- Tylko nie wspominaj znowu o X-factorze. Proszę.
Nie odezwałam się więc. Kiedy Lou domyślił się, że jednak o to chciałam
zagadnąć uśmiechnął się zachęcająco.
- Więc co chcesz powiedzieć?
- Obiecaj mi, że weźmiesz udział w tym programie za rok. Oni dali ci do
zrozumienia żebyś wrócił, a ja jestem pewna że jak znajdziemy ci odpowiedni
repertuar to powalisz wszystkich na kolana.
- Miło że tak myślisz, ale nie wydaje mi się , żeby to był program dla
mnie. Wolę śpiewać na urodzinach kuzynki na stole lub przed kamerą laptopa. To
mój świat.
- Widziałam cię na scenie. Widowni się podobałeś.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Mimo ciemności dałam radę ujrzeć jego
białe zęby.
Po chwili jednak ziewnął.
- Nudzę cię?
- Nie. Zastanowię się nad programem ok? Podobało mi się śpiewanie na
scenie, przyznaję. Może za rok się przekonam. Teraz wracajmy do domu
dochodzi 11 p.m.
W drodze powrotnej nie dałam rady wytrzymać nie zasypiając. Ale chłopak
mnie nie zagadywał, sama też nie miałam ochoty za bardzo rozmawiać. Byłam
strasznie zmęczona. Louis zatrzymał się
na podjeździe i spojrzał na mnie. Musiałam wyglądać komicznie z rozdziawioną
paszczą jak stary pelikan. Nienawidziłam tak zasypiać. Nie dość, że po
przebudzeniu boli kark, robi się sucho w gardle to jeszcze możesz skończyć z
kompromitującą fotką na facebooku. Chłopak przybliżył się do mnie i spojrzał na
moje zamknięte powieki uśmiechnął się lekko po czym chwycił minie za nos
pozbawiając oddechu. Chrząknęłam i natychmiast się przebudziłam. Na nogi postawił mnie dodatkowo głośny śmiech
chłopaka któremu żart bardzo się spodobał.
Oberwał ode mnie pięścią w brzuch i kuląc się na kierownicy włączył
klakson.
- Czyś ty zwariował? Pobudzisz sąsiadów.
- To bolało.- Wypiszczał wracając do użalania się nad sobą.
- Sądzę że ty napędziłeś mi większego stracha.
Zaśmialiśmy się. Przełknęłam kilkakrotnie ślinę starając się nawilżyć
wysuszone gardło. Wyszłam z samochodu i doczołgałam się do drzwi by je
otworzyć. Chłopak zamknął samochód i poszedł mnie odprowadzić.
- Dam radę dojść sama, dziękuję nosozatykaczu.
- Nie zaprosisz mnie do środka?
- Jestem zmęczona, możemy to przełożyć.
- Yyyyy… nie.
Westchnęłam uchylając drzwi i puszczając go przodem. Zamknęłam za sobą
drzwi na zamek.
- Spokojnie nikt nas nie ukradnie. – Zażartował Louis starając się być
śmiesznym.
- Żartuj sobie śmiało, ja jednak czasem mam stracha zostając sama na
noc w pustym domu. Ludzie plotkują, to żadna tajemnica że mieszkam sama.
- Mogę zamieszkać z tobą.-Oznajmił chłopak całkiem pewnie i prawie się
nabrałam na jego poważny ton.
- Wyobrażasz sobie nas mieszkających razem?-Zaśmiałam się głośno.-
Przecież ty przed chwilą prawie mnie udusiłeś. Czego mogę się spodziewać po
tobie po całej nocy spędzonej razem.
- Hej.. wolnego! Numerku nie było w pakiecie. – Zaśmiał się a widząc
moją minę kontynuował.- Będę twoim osobistym ochroniarzem. Zaopiekuję się tobą.
Oj.. dawaj. Będzie fajnie. Widziałem u ciebie w salonie fajną kolekcję
filmowych hitów. Możemy coś obejrzeć.
- A więc o to ci chodzi.
Nie miałam siły się sprzeciwić, wolałam, żeby już przestał ględzić i
pozwolił mi położyć się spać.
- Dobrze oglądaj sobie. Ja idę na górę do siebie. Koc wiesz gdzie jest,
ostatnio bawiłeś się nim w gąsienicę.
- Tortillę.. – Poprawił mnie szybko.
- Nie ważne. Nazwa nie zmieni faktu że owinąłeś się kocem i turlałeś po
podłodze. Idę spać. Dobranoc.-
Powiedziałam stanowczo chcąc udać się na górę do mojego pokoju.
Po chwili leżałam u siebie w przytulnym łóżku, zasnęłam bardzo szybko
wraz z dźwiękami rozpoczynającego się na dole filmu.
Louis musiał oglądać jakiś film akcji, albo western czy coś w tym
rodzaju. Miałam koszmar z bardzo realistycznym podkładem ‘muzycznym’:
strzelaniny, krzyki, piski. Do tego uciekające cienie, rozmazane twarze. Zerwałam się z łóżka uderzając ręką o coś
twardego. To była twarz Louisa.
- Louis! O matko co ty tutaj robisz?
Chłopak nie był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie. Trzymał się za
nos i jęczał z bólu.
- Jak to co? Pozwoliłaś mi tu wczoraj zostać.
- Nie sądziłam, że wskoczysz mi do wyra.
- Kazałaś mi wziąć koc.
- Miałeś spać na kanapie. Albo w ostateczności w sypialni rodziców.
- Kanapa jest niewygodna a w łóżku twoich rodziców czułbym się … daj
spokój wiesz jakbym się czuł.
Uspokoiłam się i usiadłam opierając się plecami o ścianę i kładąc nogi
na brzuchu chłopaka. Zaśmiałam się.
- To za wczoraj.
- Przecież już oddałaś mi. Cios w brzuch pamiętasz?
- Aha.. przepraszam. Idź się uczesz, a ja idę usmażyć naleśniki.
Chłopak westchnął zadowolony i pomasował jeszcze przez chwilę obolały
nos. Miałam zamiar wykonać zwinnego susa przez chłopaka jednak wylądowałam
prosto na nim. Jęknął z wymuszoną przesadą, przynajmniej taką miałam nadzieję,
odwracając się na drugi bok z ‘bólu’. Ja tylko spojrzałam na niego krzywo i
zeszłam na dół do kuchni przygotować nam śniadanie.
Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie . ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały , zapowiada się ciekawie . ; ))
~Ania.
Mi także podoba się twoje opowiadanie ; )
OdpowiedzUsuńrównież czekam na kolejne rozdziały ; p
jezu dziewczyno, kocham cię. <3
OdpowiedzUsuńpiszże no!! :))
@upallnight
napisałaś mi o nowym? hm? napisałaś? bo jakoś nie zauważyłam. w łeb dostaniesz. ja tu wylewam któreś tam poty aby napisać rozdział, a ty? yh..
OdpowiedzUsuńfajny rozdział, jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;)