sobota, 18 lutego 2012

1 Louis



Rozdział 1
- Jestem Louis.
- Eleanor.






Trzy lata temu
Stałam przed szafą zastanawiając się co na siebie założyć. Szykowała się dzisiaj impreza urodzinowa mojej przyjaciółki Bianki. Bardzo się na nią cieszyłam. Urodziny miały odbyć się na plaży i miałyśmy przygotowany z Angie ( moją drugą przyjaciółką), doskonały prezent dla jubilatki.  Zimne kropelki wody spływały z moich włosów i wędrowały po plecach zostawiając mokre ścieżki. Poczułam dreszcze i owinęłam ręcznik jeszcze mocniej wokół siebie. Przerzucałam kolejno wieszaki, co chwilę zmieniając koncepcję mojego stroju na dzisiejszy wieczór. W końcu postawiłam na luźną białą tunikę. I tak wszyscy w końcu mięliśmy skończyć mokrzy, a pod spodem i tak miałam mieć założony strój kąpielowy. Położyłam na łóżku cały zestaw: białą sukienkę, turkusowy pasek i brązowe sandały. Za godzinę miała przyjść do mnie Angie, a ja jeszcze nie byłam nawet umalowana. Podreptałam więc do łazienki by ułożyć włosy i doprowadzić moją twarz do porządku.
Zarzuciłam ciemne fale włosów na plecy i poperfumowałam się. Szybko zarzuciłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i byłam gotowa. Dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie biorąc  pod pachę torebkę i zbiegłam na dół. Chwyciłam za klamkę będąc gotowa zobaczyć przed sobą pięknie ubraną Angie ale stanęłam tylko jak wryta.
- Matko co się stało? Zapytałam z oczami wielkimi jak guziki. W drzwiach stała Angie trzymając pod ramię rozmazaną i czerwoną od płaczu Biankę. Dziewczyna wyglądała strasznie pomimo tego że miała na sobie cudowną kreację, prezent urodzinowy ode mnie i  Ang.  Wpuściłam dziewczyny do środka i zaprowadziłyśmy przyjaciółkę do salonu. Usiadłyśmy na kanapie, a kiedy już podałam dziewczynom coś do picia i chusteczki dla Bianki, byłam gotowa wysłuchać co się stało.
- B. wysłała Nathana do magazynu po więcej alkoholu. Zaczęła Angie, Bianka zaszlochała. Ale nakryła go tam z jakąś cytatą blondynką, która najwidoczniej nie chciała mu pomóc w noszeniu pudeł z butelkami szampana.
- Co za drań! Wrzasnęłam niemalże.
Położyłam dłoń na kolanie dziewczyny chcąc ją w jakikolwiek sposób pocieszyć. Nathan to był jej chłopak. Od zawsze mięli problemy a on zawsze słynął z tego,  że lubił uganiać się za dziewczynami. Bianka jednak bardzo go kochała.
- Odwołałam imprezę. To lokal twojego wujka, proszę pojedziesz tam i pozamykasz wszystko? Nie mam ochoty się tam pokazywać. Większość i tak już mnie nienawidzi, to miało być wydarzenie roku. Wydusiła z siebie w końcu dziewczyna.
- Jasne. Poczekajcie tutaj na mnie. Powiedziałam i ruszyłam do samochodu zabierając wcześniej ze sobą torebkę. Dziewczyny znały mój dom jak własny. A rodzice byli na wyjeździe. Wiedziałam, że i tak dziś zostaną na noc, tym bardziej że były wakacje. 
Kiedy dojechałam na plażę światło w lokalu świeciło się a po Sali ktoś się kręcił. Wysiadłam z mojego Audi i poczłapałam do budynku. Między stołami kręcił się jakiś chłopak. Był wysoki, miał jasnobrązowe włosy i umięśnione ciało. Przed budynkiem kręciło się jeszcze kilka osób chcących się upewnić czy na pewno impreza jest odwołana.
- Możecie sobie iść. Po raz kolejny powtarzam wam, że imprezy nie będzie. No już! Podskoczyłam słysząc stanowczy ton chłopaka. Nie chcąc tylko się przyglądać postanowiłam w końcu się pokazać.
- Cześć. Jestem przyjaciółką Bianki. Przyszłam zamknąć salę. Gdyby się zastanowić wcześniej wypowiedziane zdania były całkiem bez ładu i składu. Chłopak odwrócił się i uśmiechnął lekko.  Otworzyłam szerzej oczy. Nie widziałam go wcześniej.
- Cześć. Wysprzątałem wszystko z zewnątrz. Kilku już się czaiło na tego szampana. Jest niezły więc zniknąłby w kilka minut. Chłopak przyglądał mi się uważnie. Zaczęło mnie to trochę irytować, przesadzał z tym gapieniem się. Jednak złapałam się na tym że ja też mu się uważnie przyglądądałam.
- Ym. Dzięki. To miło z twojej strony.  Sama bym sobie z tym  nie poradziła..
- Już nie byłoby czego zbierać. Zaśmiał się wesoło, przerywając mi.
- Można wiedzieć chociaż kim jesteś. Nigdy wcześniej ciebie tutaj nie widziałam. Spojrzałam na niego podejrzliwie i dość niegrzecznie, ale w końcu miałam powód. Był mi całkiem obcy, a ja znałam wszystkich znajomych moich przyjaciółek, chociażby z opowiadań. Żadnego .. zaraz jak on miał na imię. Nie przedstawił się.
- Jestem Louis. Znajomy kolegi Bianki Keitha. -  No tak o nim słyszałam, największy zgrywus w szkole. -  On oczywiście się zwinął, ja nie miałem serca zostawić tak tego wszystkiego. Tym bardziej, że widziałem ilu nieproszonych gości się tu kręci. -  Zrobiło mi się ciepło. Był niewyobrażalnie miły. Coraz rzadziej się teraz spotyka kogoś tak bezinteresownego, tym bardziej, że nie miał z Bianką nic wspólnego.
- Dziękuję. To naprawdę miłe. Ale już po wszystkim. Chciałabym zamknąć lokal i wrócić do Bianki, jest trochę podłamana. Boi się, że zawiodła znajomych.
- O to nie powinna się martwić. Pozdrów ją ode mnie.
Uśmiechnęłam się i  ruszyłam w jego stronę. Stanęłam obok chwytając jedną z butelek i wręczając mu.
- Dzięki.- Powiedział posyłając mi swój kolejny zniewalający uśmiech.  Złapałam się na myśli, że wcale nie chciałam żeby wychodził. Jednak szybko się otrząsnęłam zamknęłam magazynek, później cały lokal gasząc wcześniej światła. Pojechałam do domu do przyjaciółek mając na tylnych siedzeniach wozu trzy butelki sampana i tort, a w myślach obraz uśmiechającego się Louisa. Jeszcze się spotkamy. Powiedziałam do siebie dociskając pedał gazu.  
Nie wiedziałam, że przed chwilą poznałam swojego Louisa.


2 komentarze:

  1. dopiero zaczynam czytać,ale świetne : ) . Wszystkie opowiadania,które czytałam były z bohaterkami,które to piszą a tu proszę : ) opowiadanie w którym głównym bohaterem jest Eleanor < 3 .Gratuluję pomysłu ; )

    OdpowiedzUsuń