sobota, 31 marca 2012

19 Lou możesz zacząć mówić. Przerażasz mnie.

W poprzednim rozdziale: Eleanor udała się na koncert One Direction Zorganizowany w szkole Louisa w Doncaster. Początkowo miała problemy z dostaniem się za kulisy szkolnej auli, a zależało jej na czasie bo chłopcy mięli bardzo napięty grafik. Chłopakowi jednak udaje się znaleźć wolną godzinę i udają się na rampę w opuszczonym skate parku, tam gdzie spędzali niegdyś najwięcej czasu. W końcu nadjeżdżają chłopaki i poganiają Louisa. Zespół musi się przygotować do finału Xfactora.

Dziewczyny siedziały na moim łóżku z minami jakby oglądały jedną z najlepszych komedii romantycznych jakie zostały nagrane. Opowiadałam im wszystko co działo się kilka dni temu. Nawet nie wiedziałam kiedy, nie liczyłam już czasu. Chodziłam do pracy. Żyłam od telefonu Louisa do telefonu. Od programu do programu. Byłam zła na siebie, że tak wciągnęłam się ten związek, ale co innego miałam zrobić, kochałam go od dawna. Ale gdyby coś poszło nie tak..
- El.. no i co działo się dalej? - Dopytywała Bianka. No tak przerwałam opowieść.
- Odjechali. Chłopcy mi pomachali i tyle ich widziałam. Koniec baśni. 
- Yh.. nie chce mi się wierzyć, że całowałaś się z moim kuzynem. - Bianka wykrzywiła twarz w śmiesznym grymasie i pokazała mi język. 
- Chciałabyś poznać kogoś takiego jak on. Uwierz mi. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach i przyciągnęłam do siebie kolana. 
- Ciekawe co teraz robią. Podoba mi się Niall.. chciałabym go poznać. Ty miałaś już to szczęście. - Angie rzuciła mi piorunujące spojrzenie po czym zaśmiała się typowym dla siebie chichotem.
- Przedstawię kiedyś was sobie. Obiecuję. - Mrugnęłam i podniosłam się z miejsca.- Chodźcie zaraz finał, nie chcę tego przegapić. Mam dobre przeczucia. 
Usiadłyśmy wygodnie na kanapie i włączyłyśmy telewizor. Do programu było dwadzieścia minut, ale chciałam mieć pewność że nie przegapię ani sekundy. Zadzwonił telefon. Trudno powtórzyć bieg jaki wykonałam by odebrać połączenie. 
- Tak ? - Zapytałam nie patrząc nawet kto dzwoni. Poza tym chyba już wiedziałam. 
- Heeeeej! - Odsunęłam słuchawkę od ucha i zaśmiałam się do siebie. To byli chłopcy. W tle było też słychać wrzaski fanów. Zgadywałam, ze byli za kulisami. 
- El? El słyszysz mnie!?
- Tak słyszę! - Śmiałam się jak głupia a dziewczyny patrzyły na mnie dziwnym wzrokiem. Opuściłam pokój by móc cieszyć się do woli.
- Za chwilę finały. Chciałem cię jeszcze usłyszeć przed tym całym cyrkiem. 
- Trzymam kciuki za was. Jestem pewna że wygracie! - Skakałam po pokoju jak kauczukowa piłeczka trzymając dłoń przy ustach by nie brzmieć jak idiotka lub co gorsza jedna z ich fanek. 
- Chłopaki cię pozdrawiają i każą trzymać kciuki.
- Przecież mówię że będę! Louis będę aż mi ścierpną a później jeszcze mocniej. - Zaśmiałam się. 
- Musimy lecieć. Zaraz się zaczyna! 
- Wygraj to. - Walczyłam ze sobą czy nie powiedzieć tych słów. Czy przypadkiem nie było za wcześnie. 
- Wygramy! Pa!
- Pa! 
Nie powiedział. Więc dobrze, że i ja nie wyznałam że go kocham. Ale w sumie może on czekał aż ja to powiem. Nie będę się teraz tym zadręczać. Muszę zobaczyć jak mój Lou radzi sobie na scenie.
http://www.youtube.com/watch?v=2lGikFzYlnc
Przed oczyma stanęła mi cała sytuacja sprzed kilku dni kiedy po raz pierwszy za kulisami sceny w szkole Louisa wszystko stało się jasne. Kiedy po raz pierwszy się pocałowaliśmy i słyszałam chłopaków na żywo.
Zamyśliłam się i przeoczyłam połowę wykonania Rebbeki. Potrząsnęłam głową by wrócić do rzeczywistości. Po chwili siedziałyśmy z telefonami w dłoniach i wysyłałyśmy sms za smsem. Ciężko było pisać z zaciśniętymi kciukami, ale starałam się robić co w mojej mocy. Byłam rozdrażniona i nie dało się ze mną rozmawiać. Wolałam być tam na miejscu przy nim. W końcu doszło do zamknięcia głosowania i ogłoszeniu wyników. Byłam jak tykająca bomba. Sama się sobie dziwiłam, że nie zemdlałam.
http://www.youtube.com/watch?v=hX58u9F38hY

- El.. ? Eleanor. - Angie i Bianka machały mi rękoma przed oczyma. W końcu udało mi się ocknąć i spojrzeć na przyjaciółki.
- Przegrali. Louis musi być załamany.. muszę do niego jechać! - Podniosłam się z miejsca będąc gotową choćby teraz udać się do londynu gdzie kręcony był program.
- El, nie wygłupiaj się! Przecież wcale nie przegrali. Trzecie miejsce to nic takiego. Przecież i tak są na drodze do rozpoczęcia wspaniałej kariery. Mają tysiące fanek. Nie ma szans by nie śpiewali dalej. W końcu sam Zayn powiedział że nie mają zamiaru przestawać. - Angie miała rację. Co nie zmieniało faktu że byłam pewna i przygotowana na to że wygrają ten program.
- Chyba nie ma sensu bym teraz do nich dzwoniła prawda?
Dziewczyny przytaknęły.
- Teraz znając życie będą jakieś wywiady.. pewnie też są zmęczeni.
- Ale jak nie wyślę mu smsa będzie myślał, że.. że..
- Nic nie będzie myślał. Teraz ma inne rzeczy na głowie.
- Czy już zawsze tak będzie. Że będzie miał inne rzeczy na głowie?
Dziewczyny tylko spojrzały na siebie po czym przeniosły wzrok na mnie wzruszając beznamiętnie ramionami. Odetchnęłam i opadłam na oparcie kanapy.
- Nie wiem co mam robić. W końcu... ah. - Byłam bezsilna. I czułam się tym strasznie.

Dwa dni później zabrzmiał mój telefon.
" Wracam do domu. Będę z samego rana."
Pokazałam wiadomość dziewczynom, które mieszkały ze mną od kilku dni. Uśmiechnęłam się i podskoczyłam najpierw zrywając się na nogi.
- Chyba nie będziecie mogły zostać dzisiaj na noc. - Uśmiechnęłam się i wygoniłam czym prędzej dziewczyny z domu.

Rano wstałam wcześniej i przygotowałam wielkie śniadanie. Byłam przygotowana że chłopak będzie głodny po całonocnej jeździe. Byłam ciekawa powodu dlaczego zdecydował się tak szybko wrócić. Czy nie mięli nic do załatwiania w stolicy? W końcu skończył się program.. ale o czym ja właściwie myślę. Tak chciałam go zobaczyć, nie czas na głupie rozmyślania. Postawiłam wszystko na stole. Zrobiłam i naleśniki i jajka. Warzywa i owoce. Byłam przygotowana na wszystko. Całe szczęście.
Kiedy usłyszałam że samochód podjeżdża pod mój dom zostawiłam wszystko w cholerę i podbiegłam do okna upewnić się, że to Lou. Zbladła mi mina kiedy okazało się, że nie jest sam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i pomachałam do chłopaka. Widać było po nim, że nie jest zadowolony z faktu, że nie wyjawił mi całej prawdy a propos swojego przyjazdu do mnie. Otworzyłam drzwi kiedy wiedziałam, że goście czekają.
- Cześć wszystkim. Lou nie uprzedzał, że będziecie wszyscy.
Wszyscy członkowie One Direction stali przed moim domem uśmiechnięci od ucha do ucha. Zaczęli krzyczeć i wciągnęli mnie do środka. Mięli ze sobą torby jakby byli gotowi do przeprowadzki.
- Eleanor.. musimy porozmawiać. - Powiedział Louis patrząc na mnie jakby szykowało się coś co miało zmienić dzieje świata.
- Zaraz Lou. - Uśmiechnęłam się starając się zachować pozory. - Najpierw zjedzmy. Nie chcę żeby to co przygotowałam zmarnowało się. Chyba do tego nie dopuścicie? - Zwróciłam się do chłopaków. Ale ich już nie było. Siedzieli przy stole i zajadali się śniadaniem które miało być dla mnie i dla mojego chłopaka. Podrapałam się po skroni i zagryzłam wargę. Tego na pewno się nie spodziewałam.
- Ślicznie mieszkasz. - Powiedział Niall.
- Masz sos na brodzie.. i dziękuję. - Odpowiedziałam śmiejąc się. - Nie zdążyłam wam nawet podziękować wygranej!
- Chyba przegranej. - Zaśmiał się Harry niechcący opluwając talerz Liama.
- Jestem pewna, że zrobicie większą karierę niż wygrany. Już dzieją się cuda na kiju z waszymi fankami.
- No właśnie.. - mruknął cicho Zayn. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. Ale wiedziałam, że już za chwilę się dowiem.
- A teraz! -Klasnęłam w dłonie chcąc każdego z chłopaków zainteresować moją osobą. - Czy moglibyście mi wytłumaczyć.. co się tutaj dzieje ? Proszę.
Chłopaki spojrzeli po sobie wyglądając przy tym dość komicznie a zarazem tajemniczo.
- Przerażacie mnie.. dowiem się do jest grane. Chyba na to zasługuję. Naszliście mnie całą zgrają i chcę wiedzieć co mnie czeka.
- Louis ty powinieneś to zrobić. Poczekamy tutaj. - Powiedział Liam. Przeniosłam momentalnie wzrok z niego na Lou i uniosłam brwi czekając na jego reakcję.
- Chodźmy do twojego pokoju. Wy tu zaczekajcie. - Wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy w stronę schodów. Przed wejściem na pierwszy schodek odwróciłam się wymachując w kierunku chłopaków wskazującym palcem.
- A wy.. posprzątacie to wszystko. - Zaśmiałam się chcąc złagodzić atmosferę. Nie udało się. Wzruszyłam ramionami nie rozumiejąc całej sytuacji i potruchtałam do swojego pokoju gdzie już czekał na mnie Louis. Zamknęłam za sobą drzwi opierając się o nie plecami. Siedział na obrotowym krześle przy moim biurku i wpatrywał się w okno. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie chodzi o byle błahostkę.
- Lou możesz zacząć mówić. Przerażasz mnie. Zawsze byłeś zabójczo szczery, na przykład ostatnio za kulisami w szkole, teraz mógłbyś zachować się tak samo.
W końcu podniósł wzrok. To w jaki sposób na mnie spojrzał, było jeszcze gorsze niż kiedy gapił się w okno.
- Jesteśmy oskarżeni o brutalne pobicie fanki.
Wytrzeszczyłam oczy opadając lekko na łóżko.
- A .. zrobiliście to?
- Oczywiście, że nie. - Odpowiedział od razu wstając z krzesła i chodząc po pokoju jak poparzony.
- Udowodnijcie więc że to nie wy. - Przyłożyłam dłoń do czoła. - Czekaj czekaj.. czy to dlatego tu jesteście? Uciekliście przed policją.. Louis to jest podejrzane. Zachowujecie się jak winni.
- Spanikowaliśmy. Cały Londyn o tym trąbi.
- Opowiedz mi jak to było. Od początku całą historię.
- Chyba lepiej żeby Liam to zrobił..
- Nie Lou.. - chwyciłam go za rękę kiedy już chciał udać się po chłopaka. - Ty to zrób. - Pociągnęłam go lekko ku sobie zmuszając by usiadł koło mnie na łóżku.
- Ona.. Ta fanka. Ma na imię Amy. Była bardzo nachalna od początku programu. Widywaliśmy ją za kulisami niemal każdego występu. Okazało się, że jest córką jednego z producentów, więc nie miała problemu deptać nam po piętach. Pokazywała się też na każdym koncercie poza programem.
- Była w Doncaster? Wtedy w szkole?
- Nie. Tam akurat nie. Zaczepiała nas także na imprezach po programie. Na różnych wywiadach, po prostu, nie wiem jak ona to robiła, ale była wszędzie. W końcu.. wczoraj po finale, kiedy zajęliśmy trzecie miejsce, Zayn był trochę wkurzony. Poszliśmy na domówkę do ojca tej dziewczyny, bo każdy tam był. Dom był ogromny, mógłby być równie dobrze ekskluzywnym klubem. Każdy z nas coś wypił, ale Zayn chyba trochę przesadził. Amy go zaczepiła i zaczęła rozmawiać. Mięliśmy go na oku, ale trzymaliśmy się z daleka, nie chcieliśmy by i nas się uczepiła. Mięliśmy jej po prostu po dziurki w nosie, była naprawdę nachalna. Raz wpadła Harry'emu do garderoby. Mniejsza o to. Nagle zauważyłem że zniknęli.

- Zaciągnęła mnie do jakiegoś pokoju..
Odwróciłam się ku drzwiom, gdzie o framugę stał oparty sam Zayn. Uśmiechnęłam się do niego lekko by zachęcić go do wejścia i ośmielić.
- .. w sumie nie pamiętam za wiele. Zaczęła mnie całować. Nie byłem dłużny. Ale kiedy zaczęła ściągać ze mnie ubrania ocknąłem się wstałem z łóżka. Chciałem wyjść, ale pobiegła za mną, szarpała mnie. Wyrwałem się z jej uścisku i zacząłem krzyczeć by mnie zostawiła. Kilka osób akurat kręciło się po korytarzu.
- Następnego dnia - wtrącił się Louis - dostaliśmy telefon, że znaleziono ją pobitą w toalecie. Wina padła głównie na Zayna. Tłumaczą sobie to tak, że wkurzył się na nią, że była tak bardzo nachalna.
- I teraz mamy problem. - Dodał Zayn.
- Przecież to głupota. Bardzo łatwo udowodnić waszą niewinność. W końcu to nie byłeś ty, prawda? - Zwróciłam się do Zayna.
- Nie wiem. Nie pamiętam. I to jest najgorsze.

____________________________________________
Komentujcie by jak najszybciej pojawił się kolejny rozdział.

TT: NedaPoland
pytania? formspring.me/stylesharryHGDD
drugie opowiadanie: http://aboutddstory.blogspot.com/

niedziela, 25 marca 2012

18 Znowu mnie zostawiasz

Czułam się niezręcznie chcąc cokolwiek napisać do Louisa. Wiedziałam już, że chłopak coś do mnie czuje. Pragnęłam usłyszeć to z jego ust od dawna, a kiedy to już się stało, nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy dalej byliśmy przyjaciółmi? Jak mam teraz z nim rozmawiać. Miałam nadzieję, że wszystko wyjaśni się podczas koncertu który mają dać chłopcy w Doncaster. Jakiś wysoko postawiony człowiek w X-factorze postanowił, że zespół odegra koncert w każdym z miast w jakiś mieszkają członkowie bandu. Co znaczyło, że czeka mnie spotkanie z Louisem. Nie wspominając już o całej reszcie. Nie kontaktowałam się z chłopakiem od czterech dni, czyli od dnia kiedy wypowiedział TE słowa. Od tamtej chwili chodziłam cała w skowronkach nie poznając sama siebie. Dziś po południu w liceum Louisa wszystko miało stać się jasne. Chciałam już mieć to za sobą.

Podjeżdżając pod szkołę do której uczęszcza.. uczęszczał Louis nie wiedziałam, że spotkam takie tłumy. Niewyobrażalne było to jak wiele dziewczyn mogło się zmieścić na tak małym dziedzińcu. Zatrzasnęłam drzwi samochodu przechodząc na drugą stronę ulicy. Nie było mowy żeby się przedrzeć przez tę zgraję fanek. Podniosłam się na palcach i szukałam jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. W pewnej chwili rozległy się wrzaski i piski dziewczyn i wszystkie ruszyły taranem przed siebie. Szkoła została otwarta i wszystkie pobiegły zająć jak najlepsze miejsca w auli. Oczywiście prawie wszystkie, spora część wolała zostać na zewnątrz i powitać chłopaków, którzy... właśnie nadjechali. Poczułam uderzenie i podparłam się dłońmi o ziemię by nie runąć twarzą o beton. Przez sekundę widziałam owy czarny wielki samochód, ale teraz widziałam tylko kolorowe koszulki fanek i ich plakaty. Przecież Louis mi nie ucieknie, będziemy mogli mieć chwilę dla siebie. Po chwili kiedy zespół wtoczył się do szkoły zostałam sama na pustej ulicy.
- Nie idziesz na koncert? - Zapytał mężczyzna wysiadający z samochodu chłopaków. Ich kierowca.
- Muszę złapać powietrze. - Uśmiechnęłam się.
- Nie wyglądasz na fankę. Inaczej byłabyś już w środku.
- Jestem przyjaciółką Louisa. Na pewno znajdzie dla mnie czas po występie.
- Oj nie wiem kochanie. Po występie od razu wyruszamy do Bradford. Tam skąd pochodzi Zayn. Chłopcy mają bardzo napięty grafik.
Poczułam jak mięśnie twarzy spinają mi się a usta wykrzywia zdesperowany grymas.
- Dziękuję panu! - Krzyknęłam będąc już podczas szalonego pościgu w kierunku wejścia do budynku.
Oczywiście wszystko zastawione przez fanki. Westchnęłam. Moją uwagę zwrócił jednak napis ja drzwiach przy toalecie. "Weście za kulisy. Tylko dla aktorów." Niewiele myśląc chwyciłam za klamkę i wślizgnęłam się do środka. Mogłam się spodziewać, że kilka innych dziewczyn też wpadnie na taki sam pomysł. Na szczęście ludzie z x factora też i zastawili wejście.
- A ty pewnie jesteś kolejną Eleanor Calder? - zwrócił się do mnie jeden z mięśniaków w czarnym garniturze.
- Tak. Ale dlaczego kol.. podajecie się za Eleanor? - Zwróciłam się po chwili do dziewczynek, miały może z 14 lat. Skinęły lekko głowami uśmiechając się podejrzanie.
- Ale to naprawdę ja .. - ignorując fanki podeszłam do ochroniarzy. - Chcę się zobaczyć z Louisem.
- Jak się macie Doncaster!!!! - Zabrzmiał głos ze sceny.
- To on! Wszędzie poznam jego głos.
- Tak się składa, że my też. - Powiedziała jedna z fanek.
Wtedy uświadomiłam sobie co tu jest naprawdę grane. Ja cały czas traktowałam to jako jakiś konkurs, a dla One Direction to był intensywny początek kariery. Prawdziwej kariery. Westchnęłam.
- Jak mam udowodnić, że jestem przyjaciółką Lou? Musiał wspominać o mnie. Jest gdzieś tu może jego mama, ona mnie pozna potwierdzi, że nie jestem fanką.
Ochroniarze spojrzeli po sobie.
- Na pewno chcesz przejść przez test?
- Test? - Skrzywiłam się lekko. - Matko gdzie ja jestem? To jakiś absurd, nie wierzę w całą tą sytuację. - Spojrzałam na mężczyzn. Nie żartowali. - Dawajcie ten test. - Mruknęłam w końcu.
- To żaden absurd. Zawsze tak jest. Podaj wasz ulubiony film.
- Takie proste?
- One nie przeszły.- Wskazał na naburmuszone dziewczyny po czym wyprowadził je zza kulis na korytarz.
- RRRrrr.. - powiedziałam do drugiego który uśmiechnął się po czym odsunął dając mi przejście.
Ominęłam go i powędrowałam dalej wąskim ciemnym korytarzem. Po chwili moim oczom ukazał się bok sceny i skaczący po niej chłopcy. Był oczywiście i Lou. Odsunęłam się na bok chcąc zobaczyć widownię. Był to naprawdę spory tłum. Uśmiechnęłam się do siebie i na stałe przeniosłam wzrok na mojego przyjaciela. Wydawał się inny niż zawsze. Bardziej pewny siebie, odważny. Skakał po scenie, jakby robił to od dawna. Gdzie ja byłam podczas całego tego cyrku? Po drugiej stronie sceny w dalszej części kulis ujrzałam mamę i siostry Lou. Uśmiechnęłam się i zamachałam do nich, odpowiedziały mi tym samym a mała Daisy, prawie nie wpadła na scenę chcąc się ze mną przywitać.
Miałam nadzieję, że koncert będzie dłuższy, skończyło się jednak na kilku piosenkach i dwóch bisach, ze względu na brak czasu. Chłopcy machali i żegnali się z widownią w końcu zniknęli za kulisami od strony gdzie stała mama Lou. Chyba byłam po jakieś wadliwej stronie kulis.
- Lou! - Krzyknęłam chcąc go zatrzymać. - Louis! - Nie mogłam jednak przekrzyczeć publiki która domagała się o powrót chłopaków. Zauważyłam, że mama chłopaka łapie go za ramię i wskazuje mnie. Wtedy chłopak odwrócił się, a na twarzy malował mu się najwspanialszy uśmiech jaki kiedykolwiek u niego widziałam. Ruszył biegiem w moim kierunku zapominając, że musi pokonać scenę, w tym momencie rozległy się wrzaski fanek mających nadzieję, że chłopaki wrócą jeszcze na scenę, ale on był już w moich ramionach. Objęłam go mocno i poczułam jak unosi mnie do góry. Wtuliłam się w zagłębienie na jego szyi.
- El. Tak strasznie mi ciebie brakowało. Tyle czasu się nie widzieliśmy.
Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, zorientowałam się że płaczę. W końcu na moich policzkach zagościły łzy szczęścia, żadne inne.
Chłopak chwycił mnie za policzki i kciukami starł strużki łez.
- Popatrz jaki szał. W mojej własnej szkole dałem koncert, ze swoim zespołem. Dasz wiarę?
- Ja.. - Zachłysnęłam się własnym szczęściem. Pokręciłam przecząco głową chcąc mu przekazać żeby dał mi chwilę na ogarnięcie wszystkiego.
- Hah.. chodź tu! - Objął mnie ponownie i wbił palce w moje plecy. Po chwili poczułam że osuwam się na ziemię a później jestem chwytana i stawiana do pionu. To chłopcy przybyli by się przywitać rzucając się na nas.
- Obłęd! Patrzcie ile tu jest ludzi! Whooa!
- Matko dalej krzyczą!
Podniosłam wzrok orientując się kogo mam przed sobą. Odkleiłam się od Louisa i spojrzałam na chłopaków.
- Eleanor. Poznaj Harry'ego, Niall'a, Liam'a i Zayn'a. - Lou wskazywał po kolei każdego z nich. - Chłopaki to Eleanor. - Wskazał ty razem moje oblicze.
- Cześć w końcu was widzę na żywo, a nie za szkłem. - Powiedziałam i zgarnęłam włosy z twarzy.
- Było aż tak źle? - Zapytał Harry. A cała reszta zaśmiała się.
- Na mój widok tak się wzruszyła. - Powiedział  dumnie śmiejąc się Lou obejmując mnie ramieniem.
- Tak jasne. - Zażartował Zayn dał chłopakom do zrozumienia, że ładnie było się przywitać, ale pora zostawić nas samych. Racja i tak czas nas gonił... to znaczy ich gonił.
- Zaraz musisz wyjeżdżać. - Stwierdziłam rzecz oczywistą i oparłam się o ścianę lustrując jego twarz.
- Tak. Wszystko dzieje się tak szybko. A choć na chwilę chciałbym się zatrzymać i móc wszystko z tobą wyjaśnić.  Poświęcić się bardziej tobie.
- Nie musisz tego robić. Jestem wytrwała. - Uśmiechnęłam się i zorientowałam, że zabrzmiałam jak jego dziewczyna. Dlatego dodałam od razu, tłumacząc się nieśmiało. - Jeżeli chcesz, żebym była dla ciebie wytrwała. I o ile chcesz, żebym..
Zamknął mnie pocałunkiem. Spięłam ręce przy sobie zaskoczona gestem, ale po chwili położyłam dłonie na jego szyi i podniosłam się na palcach. Pocałunek trwał za krótko.
- Od zawsze byłaś tylko moja. Nie wiem dlaczego cokolwiek mi to przysłoniło. Przepraszam, za wszystko co złego cię spotkało.
- To nic w porównaniu z tym co teraz ze mną robisz. - Zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaka. - Tak długo czekałam, a ty musisz już jechać..
- Wrócę. To wszystko nie może trwać wiecznie.
- Nie Lou. Chyba nie widzisz co się dzieje. Fanek będzie coraz więcej. To dopiero początek programu a zobacz co masz przed sceną. To będzie trwało wiecznie.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecaj.
Spojrzałam na niego ponownie i przytaknęłam.
- Ile mamy jeszcze czasu? - Zapytałam wychylając się lekko i szukając jakichkolwiek oznak tego, że zespół musi już wyjeżdżać.
- Nie wiem. - Chłopak nie spuścił ze mnie wzroku ani na chwilę. Czułam się przez to naprawdę niesamowicie. - Sądzę, że będę mógł cię porwać na godzinkę.
Otworzyłam szeroko oczy. Spodziewałam się, że będziemy mięli o wiele mniej czasu.
- Chodźmy gdzieś gdzie nie będzie tego całego szału. - Uśmiechnął się i obejmując mnie w talii poprowadził ku wyjściu.

- Chodź. - Uśmiechnął się chłopak i wyciągnął w moim kierunku rękę. Od razu chwyciłam za nią i wspięłam się po rampie. Po tak długim czasie znowu trafiliśmy w nasze ulubione miejsce. Nie czułam się tak przewidywałam, nie byłam skrępowana. Wręcz przeciwnie, było tak jak dawniej a ja czułam się w pełni swobodnie.
- Jak ci się żyje z chłopakami? - Zapytałam siadając po turecku przodem do chłopaka, przysuwając się tak by być jak najbliżej niego.
- Oni są szaleni. Nigdy się nie nudzimy, żaden nie pozwoli na to by było nam choć przez chwilę nudno. Każdy ma swoje charakterystyczne cechy, które umiemy na pamięć. Najtrudniej było zaaklimatyzować się Zayn'owi, nie spodziewał się, że wyląduje w zespole, ale teraz nawet on jest w stu procentach pochłonięty naszą paczką. - A więc tak. Najpierw moją konkurencją była Hannah teraz chłopaki. Zaśmiałam się w duchu rozmyślając. Jednak ich nie mogłam traktować w ten sposób, byli wspaniali.
- Chciałbym cię zabrać ze sobą. - Powiedział i chwycił mnie za rękaw koszulki.
- Też bym chciała pojechać z tobą. Ale skup się na karierze i rób to w czym jesteś najlepszy. Śpiewaj i rozbawiaj publikę. Ja zawsze będę cię wspierać.
- Wiem o tym. Jesteś najlepsza.
Godzina na rozmowie z Louisem zdawała się być minutą. Spojrzałam w końcu na zegarek.
- Lou! Powinniśmy już się zbierać. Zaraz wyjeżdżacie.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - Zaśmiał się chłopak.- Spokojnie napisałem do Harry;ego na jakiej ulicy jesteśmy, przyjadą po mnie tu i pojedziemy dalej. W zasadzie, masz rację powinni już tu być. - Chłopak odwrócił wzrok w stronę jezdni. Zauważyłam w oddali nadjeżdżający czarny samochód. Chwyciłam momentalnie chłopaka za koszulę, a on aż się wzdrygnął.
- Znowu mnie zostawiasz. - Zaśmiałam się cicho pakując mu się na kolana i wtulając w niego jak małe dziecko. Zrobiłam to spontanicznie, w zasadzie zapomniałam o wstydzie mając na uwadze to, że za chwilę już go nie będzie. Chłopak zaśmiał się i objął mnie mocno całując w głowę.
- Odezwę się niedługo. Dzwoń kiedy chcesz. Najlepiej jak najczęściej.
- Dobrze. Uważaj na siebie. - Wspięłam się palcami po jego koszulce aż natrafiłam na jego twarz. Podniosłam się lekko by pocałować go najczulej jak potrafiłam. Od razu odwzajemnił pocałunek i objął mnie jeszcze mocniej. Słysząc że samochód podjechał oderwałam się od niego.
- Louis jedziemy! - Zawołał Liam otwierając okno.
Chłopak pocałował mnie ponownie i ściągnął ze swoich kolan orientując się wcześniej, że sama z nich nie zejdę.
- Pa Eleanor.
- Do zobaczenia. - Wydusiłam z siebie i czekałam aż chłopak zniknie w samochodzie.
- Paaa Eleanor! - Zawołali wszyscy chórem.
Odjechali. Przyłożyłam palce do ust. Ciągle czułam na sobie pocałunek Louisa. Ten na który tak długo czekałam.


_________________________
Bardzo proszę o komentarze.
Informacji o nowych rozdziałach możecie szukać na moim twitterze : NedaPoland
Pytać o cokolwiek możecie tu: http://formspring.me/stylesharryHGDD
Drugie opowiadanie: http://aboutddstory.blogspot.com/ naprawdę zapowiada sie dobra opowieść
Dziękuję wam za wszystko.

niedziela, 18 marca 2012

17 O niej zapomniałem już dawno..


- Jeżeli chcesz być przyjaciółką na którą on zawsze może liczyć. Powinnaś do niego zadzwonić i mu powiedzieć. - Mówiła Bianka chodząca teraz po moim pokoju w tę i z powrotem.
- Ale zadzwonię do niego i co mu powiem. " Hej Lou. Tu Eleanor. Wiesz co, widziałam Hannah na rolkach więc to nie możliwe żeby była w ciąży." Tak? Tak mam powiedzieć? To absurdalne.
- Nie. Po prostu powiedz, że niepokoi cię fakt, że Hannah będąc ciężarną jeździ na rolkach. Co może stać się niebezpieczne dla dziecka w razie jakiegoś wypadku.- Wyjaśniła Angie.
- Ale Lou powiedział, żebym tam nie jeździła. Żebym nie narażała się Hannah.
- Ale jechałaś z nami na zakupy i akurat tamtą drogę obrałam. - Wymyślała Bianka.
- Nie.. dziewczyny. Nie mam zamiaru dzwonić do niego teraz. On musi skupić się na zespole. I tak ma już pewnie zawaloną głowę całą tą historią z ciążą i trudniej będzie mu tam funkcjonować. Tym telefonem mogę mu zepsuć możliwość zajścia gdzieś wysoko w konkursie. Niech mieszka sobie tam z tymi chłopakami i .. po prostu niech się dobrze bawi. Ja mu tego nie zepsuję.
Dziewczyny chyba dały sobie już spokój bo zamilkły, ale patrzyły po sobie tak podejrzanie, że nie dawało mi to spokoju.
- Co? O co znowu chodzi?
- Chciałyśmy z tobą porozmawiać. Teraz już na inny temat. - Widziałam po minie Angie, że nie będzie to nic przyjemnego. Przytaknęłam i usiadłam na ziemi opierając się o ścianę. Angie znowu zaczęła mówić.
- Czy nie wydaje ci się to dziwne, że twoi rodzice wyjechali tak po prostu po tak poważnym wypadku? Zostawili cię, a ty dopiero co wykaraskałaś się ze śpiączki.
- Ala cieszę się że ich nie ma..
- To nie ma znaczenia. - Przerwała mi Bianka. - To nie ma znaczenia, że jest to tobie na rękę. Tu chodzi o to jak zachowują się jako rodzice. Nie martwi cię to? Jesteśmy twoimi przyjaciółkami, a dbamy o ciebie bardziej niż twoi właśni rodzice.
- I za to was kocham. - Powiedziałam dokładnie rozumiejąc o co im chodzi. Wiedziałam co mają na myśli i sądziłam tak samo. Jednak co miałam na to poradzić? Tak samo interesowałam się  życiem mamy i taty, jak oni moim. Skoro i im i mnie to pasowało to ja nie widziałam w tym wszystkim problemu. Wzruszyłam lekko ramionami.
- Wiem o czym mówicie. Jednak co mam zrobić, domagać się o ich uwagę, kiedy wcale jej nie potrzebuję i nie chcę? Kiedyś powiem moim rodzicom, że źle wypełniali swoje role, a może tego nie zrobię. Na razie jest dobrze jak jest. Podoba mi się moje życie i chcę żeby takie pozostało. Oni się nie liczą.
Dziewczyny przytaknęły i uśmiechnęły się lekko. Spojrzałam przelotnie na zegarek. Moja rozłąka z Lou trwała już 14 godzin. Ciekawe czy o mnie już pomyślał, chociaż raz... I ciekawe czy wiedział ile ja myślę o nim.
Wieczorem kiedy dziewczyny poszły do swoich domów postanowiłam sprawdzić pocztę i przeszukać facebooka bądź twittera szukając jakichkolwiek oznak życia Lou. Nie chciałam od razu do niego wydzwaniać wiedziałam, że ma tam swoje sprawy. Znalazłam jednak maila od niego. Że też miał czas do mnie napisać. Uśmiechnęłam się do siebie przybliżyłam twarz do monitora komputera skupiając się na treści. Czytałam powoli napawając się każdym słowem i w każdym zdaniu szukając choć garstki uczucia.

"Hej El,
Znalazłem chwilę na wejście na komputer. Matko ci kolesie są obłędni. Mięliśmy już jedną próbę. Każdy dostał swoją kwestię. Przyszło nawet kilka dziewczyn pod bramę i prosiły o autografy! Wyobrażasz sobie. Podpisałem się zwyczajnie Louis, ale będę musiał popracować nad jakimś lepszym podpisem. Charakterystycznym dla mnie. Obłęd! Tu jest tyle świetnych wykonawców, konkurencja spora, ale po próbie widzę że mamy szanse. Nie mogę się doczekać, aż przedstawię ci chłopaków. Mimo wszystko nie czuję, że jesteśmy zespołem. Bardziej jakbym był na jakieś wycieczce, albo obozie. Harry wymyślił już dla nas nazwę " One Direction ". Myślę, że może być, podoba ci się? Ja jeszcze muszę przyzwyczaić się do wszystkiego. Do chłopaków, do tego że jestem częścią zespołu, do tego, ze nie mam ciebie na wyciągnięcie ręki i że jesteś tak daleko. :) Pewnie już nie będę mógł tak często pisać, ale pamiętaj, że pamiętam o swojej przyjaciółce! I oglądaj mnie! i wysyłaj smsy. Ok chłopaki wołają idziemy na kolejną próbę a później pograć w bilard. Pamiętaj o mnie! "

Nie wiedziałam, że Louis potrafi tak ładnie pisać. Co prawda cieszyłabym się jak nienormalna gdyby napisał " Cześć El, dobrze się bawię, to pa lecę." Uśmiechnęłam się do monitora jakbym miała nadzieję, że chłopak to odczuje. Rzuciłam się po chwili na klawiaturę i zaczęłam po kolei wciskać przyciski.

" Cześć Lou!
Nazwa chwytliwa, podoba mi się. Ćwicz wytrwale i nie narzekaj jak obudzą cię o drugiej w nocy będą kazali spiewać. Jeśli to pomoże ci, rób o ci każą. I trzymaj się tam. Będę was oglądała i wysyłała smsy, taki jest mój cel na najbliższe soboty. Załatw ich tam! .

Mogłam napisać o wiele więcej, ale to co chciałam napisać nie przystoi mnie jako jego przyjaciółce. Odłożyłam komputer. Chciałam żeby tu był.

#

Tygodnie leciały jak szalone, a chłopcy z łatwością prześlizgiwali się przez kolejne etapy programu. Zaczęłam liczyć czas z soboty na sobotę i tylko na tym się skupiałam. Znalazłam też pracę jako asystentka fotografa do magazynu mody Doncaster i okolic. Nic specjalnego, ale wystarczyło na życie. Płyty z nagraniami z wystąpień One Direction składałam u siebie na półce i wracałam w tygodniu czekając na kolejną premierę odcinka by dokładnie go przestudiować, nagrać, a później odtwarzać kilka razy. Chodziłam jak zaprogramowana a z dnia na dzień było coraz gorzej. Denerwowała mnie cała ta zagadka z Hannah i rolkami, to że Louisa nie było blisko oraz to że dziewczyny miały dla mnie tak mało czasu. Do tego Louis też miał go coraz mniej i nie był w stanie nawet wrzucić nic na twittera. Był piątek, dzień przed kolejnym występem. Zadzwonił do mnie.












- Eleanor. Stało się coś..
Zaczął tak szybko i bełkotliwie, że nie wiedziałam na początku co powiedział i potrzebowałam chwili by sobie wszystko poukładać.
- Louis, uspokój się. Mów wyraźnie o co chodzi..
- Hannah zadzwoniła do mnie wczoraj. Powiedziała, że nigdy nie była w ciąży, chciała tylko zachować mnie przy sobie, bo widziała jak blisko jestem z tobą. Rozmyśliła się bo pod moją nieobecność poznała kogoś. Rozumiesz to? Znalazła sobie kogoś innego i mogła spokojnie odwołać alarm, bo już mnie nie potrzebuje.
Nie odzywałam się przez chwilę. Co jak co, ale nie spodziewałam się że właśnie to usłyszę.
- Ah.. mogłam ci powiedzieć, ale nie chciałam zapeszać, ani sprawić ci przykrości. W dzień kiedy wyjechałeś widziałam Hannah jak wybierała się na rolki, wydawało mi się to podejrzane, ale sądziłam, że jest zwyczajnie nieodpowiedzialna. Przepraszam.
- To nic. To wszystko już nie ma znaczenia. Tak bardzo żałuję, że się z nią związałem i dałem w to wszystko wpakować. Przecież tyle rzeczy mogłem zrobić inaczej. Wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tak bardzo chciałam żeby moje przypuszczenia odnośnie kłamliwej blondynki okazały się prawdą, a kiedy to już się stało, żałowałam Louisa tak bardzo, że wolałam, żeby jednak była w tej cholernej ciąży.
- Ale Louis zobacz. Teraz możesz zapomnieć o niej i skupić się na muzyce. Już nic nie stoi ci na przeszkodzie i nic nie zaprząta głowy.
- Właśnie teraz jest jeszcze gorzej..
- Co? Dlaczego. Zapomnij o niej i ..
- Ale nie o nią tu już chodzi. O niej zapomniałem już dawno.
Kompletnie nie łapałam tej rozmowy. Zaczęłam się zastanawiać, czy mnie nie wkręca.
- Więc co masz na myśli, nie nadążam nad tobą.
- Jak to? Teraz kiedy już wszystko jest jasne, zostałaś mi tylko ty. I uświadomiłem sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważna.
- Nie rób mi wody z mózgu, wszystko brzmi dwuznacznie.
- I powinno, ma brzmieć. W końcu mogę swobodnie myśleć o tobie jako o kimś więcej niż tylko jako przyjaciółce. I w końcu mogę to powiedzieć na głos i nie kryć się.
Przymknęłam oczy. Nie wierzyłam w to co właśnie wydukał do słuchawki. To nie działo się naprawdę.
- Eleanor, jesteś tam? - Chciałam już coś z siebie wydusić, ale chłopak przerwał mi. - Muszę już iść, wołają mnie. Jutro występ. Zadzwonię w najbliższym czasie. Chłopaki cię pozdrawiają. Eleanor? Proszę powiedz cokolwiek.
- Jestem.
- Hah.. to dobrze. Odezwę się jeszcze. Ok? Pa.
- Cześć. - Zdążyłam jeszcze rzucić do słuchawki będąc w całkowitym otępieniu. Stałam w swoim pokoju na środku dywanu z otwartą buzią. Poluźniłam lekko mięśnie dłoni przez co słuchawka spadła na posadzkę i rozsypała się na poszczególne części. Dopiero wtedy wróciłam do 'żywych'. Rozejrzałam się po podłodze i ignorując bałagan. Przyłożyłam dłonie do ust zasłaniając wielki uśmiech, nad którym nie mogłam zapanować. Zbierałam się tak długo by wyjawić Louisowi, że jest dla mnie kimś ważnym, a jemu przyszło to tak łatwo. Kiedy tylko wszystko sobie poukładał i wszystko było dla niego jasne i klarowne postanowił, że zwyczajnie będzie ze mną szczery. Był prawdziwym przyjacielem. Byłam wdzięczna, że choć jedno z nas ma głowę na karku i potrafi zachować zimną krew, sprostać sytuacji. Wiedziałam, że od teraz mimowolnie będę odliczała czas do następnego telefonu od Louisa.

______________________________________
W końcu, prawda?
Dziękuję za poprzednie komentarze i proszę o kolejne na zachętę napisania kolejnego rozdziału.
Pytania proszę kierować tutaj: http://www.formspring.me/stylesharryHGDD
Czy czytałeś już moje drugie opowiadanie? :  http://aboutddstory.blogspot.com/

niedziela, 11 marca 2012

16 - Ona nie jest w ciąży, Eleanor.

- Pożałujesz głupia! - Hannah pchnęła mnie na szafkę. Uderzyłam o róg mebla i osunęłam się na ziemię. Dziewczyna chwyciła mnie za podbródek i uniosła go do góry, zmuszając mnie bym na nią spojrzała. - Tyle razy cię uprzedzałam, a do ciebie i tak nie dochodzi. Masz odczepić się od mojego chłopaka. On jest mój!
Dotknęłam tyłu głowy, poczułam na dłoni coś mokrego. Spojrzałam szybko na powierzchnię ręki, nie było śladu po żadnej cieczy. Ponowiłam próbę, dalej nic.
- Zostaw mnie! Już się do niego nie zbliżę! Obiecuję. - Wycedziłam jej w twarz, ale ona tylko złapała mnie za włosy i przycisnęła do ziemi. Poczułam zimno podłogi na policzku, przeszywało do szpiku kości. Poczułam też, że zaczynam płakać..

- Eleanor. - Szturchał mnie Louis z przerażoną miną. - El.. obudź się. To tylko sen.
Otworzyłam momentalnie oczy co jeszcze bardziej przeraziło chłopaka. Przełknęłam ślinę i podniosłam się do siadu tak gwałtownie, że uderzyłam chłopaka czołem w nos. Z tego co zdążyłam zauważyć, jego bolało stokroć bardziej. Chwycił się za nos i zaczął pojękiwać. Automatycznie załzawiły mu się oczy z bólu.
- Chryste.. przepraszam. Miałam koszmar. - Nie wiedzieć czemu, mimo tego, iż wiedziałam, że byłam bezpieczna w salonie chłopaka, położyłam otwartą dłoń na potylicy sprawdzając, czy nie krwawię.
- Widziałem. Dlatego chciałem cię obudzić. Zaczęłaś jęczeć i popłakiwać.
Rozejrzałam się po pokoju. Louis dalej masował swój nos. Spojrzałam na niego przepraszająco.
- Nawet nie zauważyłem kiedy udało ci się usnąć. Którą scenę pamiętasz jako ostatnią?
Chłopak wskazał na telewizor. Ah tak. oglądaliśmy coś.  Zmarszczyłam brwi chcąc sobie przypomnieć, na czym też mogłam zasnąć.
- Chyba. Jak ten chłopak spotyka swojego kumpla w pubie.
- ... Śpisz od samego początku. - Zaśmiał się. - Nie dość, że przenosisz nasze spotkanie to jeszcze kompletnie mnie olewasz. - Zaśmiał się. Wyczułam sarkazm, więc także cicho się zaśmiałam.
- Dobrze, wiesz, że wcześniej nie mogłam .Pomagałam rodzicom.
- Widzę, że cieszysz się, że wyjeżdżają.
- W końcu będzie jak było. Znowu będę mieszkała sama. Wszystko na swoim miejscu. Zdziwiłabym się gdyby zostali.
Chłopak przytaknął, wyraźnie zadowolony moim dobrym samopoczuciem. Uśmiechałam się i udawałam że wszystko gra, ale dalej myślałam o tym jak okropnie potraktowała mnie Hannah ze snu. Byłam prawie pewna, ze gdyby dziewczyna otrzymała zapewnienie, że nie grozi jej nic ze strony prawnej za potraktowaniem nie w tak brutalny sposób, nie zawahałaby się ani sekundy.
- Dość tych filmów. Ja tu czekam aż mi opowiesz o swoich poczynaniach w X factorze.
Chłopak odetchnął szykując się do opowieści.
- Jesteś wystarczająco zniecierpliwiona? Dostatecznie długo trzymam cię w niepewności? - Spojrzałam na niego z komicznie uniesioną jedną brwią. Zaczął więc mówić, bez większych opóźnień. - Jestem teraz więc jednym z pięciu członków zespołu typu boys band, nie mamy jeszcze nazwy! - Machnął natychmiast palcem chcąc zaznaczyć, że to jeszcze tylko kwestia czasu. - Nie znam chłopaków jeszcze za dobrze, ale jutro jadę do nich do Londynu i oficjalnie zaczyna się program. Mieszkamy razem w domu jurorskim, podlegamy ciągłym ocenom, uczęszczamy na próby, lekcje, przymiarki, bóg wie co jeszcze. Co ma być to będzie. Ja o tak już jestem szczęśliwy.
- A jacy oni są?
- Młodsi ode mnie. Ale są naprawdę w porządku. Każdy z nich na swój sposób zabawny i pełen pomysłów i energii do działania, a to dobrze. Chcą zajść w tym programie bardzo daleko.
- A co jeżeli wam nie wyjdzie? Zespół rozpadnie się?
- Nie mam pojęcia, El. Na razie liczy się tylko dobra zabawa. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
Przytaknęłam głową. Czyli już jutro Louis wyjeżdża na nie wiadomo ile. Nawet nie wie jak bardzo chciałabym się nim jeszcze trochę nacieszyć, że to ile daje nam czasu to dla mnie za mało. Potrzebuję więcej mojego przyjaciela który ostatnio stał się moją używką, z dnia na dzień było coraz gorzej, coraz częściej chciałam go widywać.
- Będziesz do mnie dzwonił? Bo wiesz, ja nie będę wiedziała kiedy będziesz w stanie odebrać. - Uśmiechnęłam się i położyłam nogi na jego kolanach opierając głowę o oparcie kanapy na której byliśmy rozłożeni.
- Jasne, że będę. Choć pewnie szybko się zobaczymy.
- Więcej wiary w siebie i zespół. Jestem pewna że zajdziecie daleko.
W tym momencie zabrzmiał telefon chłopaka. SMS od Hannah, innej możliwości nie było.
- Zaczekaj zaraz wrócę. - Powiedział i delikatnie odłożył moje nogi za siebie.
- Ja już pójdę.
- Nie nie zostań. Pożegnam się z nią tylko.
Wyszedł w kapciach na zewnątrz. Zarumieniłam się. Wolał spędzić noc ze mną a wyjść tylko na chwilę, by pożegnać się ze swoją dziewczyną, przed nie wiadomo jak długim rozstaniem. To było wyjątkowo schlebiające. Ale z drugiej strony nienaturalnie dziwne. Kiedy wrócił postanowiłam go o to wypytać, przecież nie kryliśmy przed sobą swoich myśli. Drzwi uchyliły się i już po kilku sekundach poczułam na kanapa ugina się pod jego ciężarem, zaraz po tym jak wykonał wielkiego susa w moją stronę.
- Lou. - Zaczęłam niepewnie. - Czy ty.. masz jakiś kryzys z Hannah czy..
- Tak. - Wiedziałam, że nie będzie owijał w bawełnę i będzie ze mną szczery. - Za ostatnią sytuację postanowiłem strzelić jej focha. Źle się złożyło, że akurat wyjeżdżam, ale co mam zrobić? Pożegnałem się ładnie i może jak wrócę wszystko się poukłada. - Przytaknęłam. Jak już zeszliśmy na takie tematy nie mogłam się powstrzymać, by nie zapytać.
- Lou, co myślisz o tym, że zostaniesz ojcem? - Podniosłam się o usiadłam prosto krzyżując nogi.
- Nie jest mi za wesoło, oczywiście bardzo się cieszę i chcę żeby dziecko było zdrowe, ale gdybym tylko mógł chciałbym odwlec małego o  jakieś kilka lat. Na pewno nie myślałem o pozbyciu się go. Ale mógłby trochę poczekać. Może nawet na inną matkę.
Rozumiałam co chce mi powiedzieć, choć przekazywał to co sądził w dość zagmatwany sposób.
- Chcesz być z Hannah mimo tego, że.. - żałowałam że zaczęłam to zdanie, przecież ja w cale nie wiedziałam w stu procentach czy on ją kocha czy też nie.
- ... mimo tego że jej nie kocham. Chyba o to właśnie tu chodzi. Wiem, że na razie nie mogę jej zostawić, ale chcę uświadomić, że może liczyć na moje wsparcie. Ale na pewno nie wyjdę za nią. - Zaśmiał się, ja tylko poczułam ogromną ulgę i odetchnęłam.
Znowu zabrzmiał jego telefon, tym razem ktoś dzwonił, pewnie znowu blondynka. Lou przeprosił mnie.
- Tak? Nie jutro wyjadę. Już tam jesteście? I jak tam jest? Hahaha.. nie no na dopiero jutro do was dołączę. Zająłeś mi łóżko jak prosiłem? To dobrze. Weź tak tylko Malika nie denerwuj. Hahaha..
Zapowiadało się na dłuższą rozmowę więc poszłam do kuchni po coś do picia. Z tego wszystkiego nie mogłam postawić na nic innego niż na coś z dodatkiem alkoholu. Wzięłam dwa piwa w puszce i wróciłam do Louisa który już przestał rozmawiać przez telefon.
- Jeden z chłopaków?
- Tak. - Odpowiedział dalej zadowolony z rozmowy i uśmiechnięty od ucha do ucha. - To był Harry. Na razie najbardziej to jego znam. Ma drobne spięcia z Zaynem. Ale to wszystko powinno minąć jak już weźmiemy się do pracy.
Przytaknęłam zerkając na wielki zegar stojący w przed pokoju. Dochodziła dwunasta.
- Pora się zwijać. Nie chcę, ale masz dwie godziny snu.
- Będę spał w samochodzie. Zostań ze mną jeszcze. - Chwycił mnie za rękę przyciągając nieprzemyślanie na siebie. Wylądowałam na jego kolanach i szybko owinęłam ramionami jego szyję, sprawiając że nie będzie mógł mnie się pozbyć póki na to nie pozwolę.
- Obiecaj mi coś.
- Co? - Zaśmiał się a jego oddech owioną moją twarz. To było tak przyjemne uczucie.
- Że nie będziesz olewał x factora. I robisz wszystko by.. by ludzie usłyszeli jak potrafisz śpiewać.
- Dobrze. Potraktuję ten konkurs poważnie.
- Będę na ciebie głosować. Będę wysyłać smsy jak szalona. - Zaśmiałam się i puściłam go nie pozwalając sobie na za wiele. To mogłoby później odbić się wielką tęsknotą, na którą i tak już byłam przygotowana.
- A ty mi też coś obiecaj. - Zaczął. - Nie zbliżaj się w te okolice. Hannah może cię wyczuć..
- .. tak tak i mnie zjeść! - Zaśmiałam się. - Idziemy pograć w coś na komputerze zanim odjedziesz? Jak za dawnych lat, sprzed roku?
- Ty mnie jednak doskonale znasz. - Podniósł się z miejsca zabierając puszkę piwa i poszliśmy na górę do jego pokoju. Te dwie godziny były najszybsze w moim życiu. Teraz stałam na podjeździe Louisa i patrzyłam jak nosi swoje torby i pakuje je do samochodu. W końcu wszystko zostało zapakowane jak powinno i chłopak staną koło samochodu gotowy do drogi. Podeszłam do niego z wielkim uśmiechem na twarzy, który oczywiście był sztuczny jak kolor włosów Hannah. Objęłam go chcąc zająć rękoma całą powierzchnię jego ciała. - Tweetuj, pisz, dzwoń cokolwiek. - Wyszeptałam mu do ucha i wcisnęłam w ręce małą paczkę z mnm'sami. Chłopak zajrzał do środka.
- Są otwarte. - Wymamrotał.
- Wybrałam wszystkie oprócz niebieskich i czerwonych.
- Hah.. naszych ulubionych. Ale paczka jest pełna.
- Wybierałam z kilku paczek. Wszystkie inne kolory zjadałam z Angie i Bianką.
- Widać. - Zaśmiał się i położył dłoń na moim brzuchu, który miał być gruby, po moim trupie.
- Jedź już bo nie mogę na ciebie patrzeć.
Pocałował mnie w policzek i przytulił po raz ostatni unosząc lekko do góry. Po czym spojrzał na mnie i starł małą łezkę z policzka, której nawet nie poczułam.
- Kiedyś nie płakałaś tak często.
- Ziewnęłam. - Skłamałam. Chłopak wsiadł do samochodu i ruszył. Machałam mu do czasu aż jego samochód zniknął mi z pola widzenia. Oh Louis. Jak ja to przetrwam?




- Napisz do niego! Nie mogę już patrzeć na ciebie. - Jęczała Bianka siedząc wraz z Angie na moim łóżku wertując magazyn Elle. - Chodzisz jak zaczarowana.
- Ale on dopiero dzisiaj wyjechał. Poza tym , na razie trzymam się wyjątkowo dobrze.
- Szmierdzisz tfochę.. - Wydukała Angie mająca pełną buzię mnm'sów których nie zdołałyśmy wczoraj zjeść.
- Zaraz pójdę się wykąpać jak chcesz. - Zaśmiałam się i usiadłam na podłodze na przeciwko nich. - Cały czas zastanawia mnie wiarygodność ciąży Hannah.
- Tej zdzi.. - Przerwała Bianka kiedy zauważyła jak na nią patrzę. - .. zdziwaczałej blondynki z którą umawia się Lou? - Wybrnęła zgrabnie wyrzucając z siebie słowa jednym tchem.
- Tak dokładnie tej. - Przytaknęłam.
- Moszfna łatfo to spfrawdzicz.
- Angie połknij i powiedz normalnie! - Skarciłam ją. Dziewczyna połknęła to co miała do połknięcia i powtórzyła wyraźnie.
- Można to łatwo sprawdzić.
- Jak? - Spytałam niedowierzając i sądząc, że Angie jak zwykle coś wymyśla.
- Znaleźć jakiś dowód. Złapać ją na sytuacji podczas której odpowiedzialna kobieta w ciąży znaleźć się nie może.
- O czym ty do cholery mówisz? - zapytała Bianka uprzedzając moje pytanie.
- No na przykład: pijącą alkohol, palącą papierosy..
- Mamy ją śledzić? - Zapytałam.
- Tak! - Wrzasnęła Bianka.
- Jesteś po jej stronie? Ona naćpała się kolorowymi cukierkami.
- Może być zabawnie a my nie mamy co robić. Lou się dobrze bawi, czemu my nie mamy zaznać odrobiny rozrywki? - To nie brzmiało odpowiedzialnie i dojrzale, ale przekonująco.
Dziewczyny wpatrywały się we mnie zniecierpliwionym wzrokiem czekając na moją zgodę.
- Dobrze. Ale .. tylko ona nie może się zorientować. Zabiłaby mnie. - W oczach stanął mi obraz dzisiejszego snu.
- Do dzieła! - Powiedziała Angie.
Jechałyśmy samochodem Bianki wciąż dyskutując jak wszystko ma się odbyć. Uznałyśmy zgodnie że na razie zaparkujemy niedaleko jej domu, a ja schowam się na tylnych siedzeniach, wtedy zastanowimy się na miejscu jak powinna wyglądać cała "akcja".
- Czuję się jak idiotka. Jak dwunastolatka. Wracajmy do domu..
- Nie El.. nie ma odwrotu. Postanowione. Pomyśl jak cudownie będzie kiedy wszystko okaże się prawdą i udowodnimy że Hannah to łże.
- O ile kłamie..
- Na pewno kłamie. - Zaśmiała się Angie i uchyliła lekko okno. Poczułam na twarzy ciepłe powietrze i od razu zrobiło mi się lepiej. " To tylko zabawa. Dziewczyny pobawią się w odlotowe agentki i wrócimy do domu by dalej przeglądać Elle". Oby.
- To tutaj. - Powiedziałam.
- Wiem Eleanor gdzie mieszka mój kuzyn. - Rzuciła Bianka zakładając okulary przeciwsłoneczne. Zauważyłam że Angie też się zaopatrzyła w taki gadżet.
- Och.. dajcie spokój! - Zaśmiałam się schowana na tylnych siedzeniach.
Stałyśmy pod domem 'obiektu' - bo tak nazywała Hannah Angie - bite cztery godziny. Nawet udało mi się usnąć. Po chwili jednak obudziła mnie piszcząca cichutko Angie.
- El! El! Wstawaj szybko!
Podniosłam się gwałtownie zapominając gdzie jestem i co robię, więc od razu zaliczyłam mocne uderzenie w głowę.
- Ale się nie pokazuj!
- Ała Angie!
- Ciii.. patrz. Co ona ma w rękach? - Zapytała Ang.
- To rolki, kretynko. - Rzuciła B.
- Ciężarna na rolkach? - Przyjaciółki odwróciły się w moją stronę.
- Może.. jest po prostu głupia? - Zapytałam, sama nie wierząc własnym słowom.
- Ona nie jest w ciąży, Eleanor. - Powiedziała Bianka.
- Wiem, widzę. - Powiedziałam przełykając ślinę i śledząc wzrokiem blondynkę siedzącą na krawężniku z jakąś jej koleżanką. Czyli mamy problem.


_________________________________________________________________________
Komentujcie a dodam następny. Mam nadzieję, że się podoba.
Dziękuję wszystkim czytającym, uwielbiam was!

czwartek, 8 marca 2012

15 - Gdyby nie ta ciąża to..

Zasunęłam zamek błyskawiczny mojej torby i podałam ją tacie który czekał gotowy by zabrać mnie do domu. Kiedy myślałam ile rzeczy miało się teraz zmienić w moim życiu, miałam ochotę rzucić się z mostu. Podsumowując w przeciągu dwóch tygodni: przeżyłam cudem wypadek, wybudziłam się ze śpiączki, wrócili moi rodzice, mój przyjaciel zostanie ojcem i właściwie mogłam już o nim zapomnieć, nie wspominając już o Hannah, która coraz bardziej działała mi na nerwy. Miałam teraz wrócić do mojego mieszkania i znowu zacząć nauczyć się żyć z rodzicami? Tak.. oni postanowili wrócić do Doncaster na dłużej. Gdybym wtedy nie pojechała na casting Louisa nic nie uległoby zmianie. Podeszłam powoli do okienka gdzie dyżurowały pielęgniarki i poprosiłam o Carę. Kiedy dziewczyny wychyliła się i zauważyła kto zakłóca jej przerwę, rozpromieniła się. Podbiegła do mnie i uściskała mnie serdecznie.
- Nie mogę uwierzyć, że już cię wypuszczają. Tak się cieszę, że wszystko jest w porządku.
- Dziękuję ci za wszystko. Za opiekę i wsparcie. Byłaś dla mnie kimś więcej niż tylko pielęgniarką zmieniającą opatrunki.
Kobieta uśmiechnęła się duma z siebie i jeszcze raz mnie uścisnęła.
- Oby nie do zobaczenia. - Powiedziała kiedy ruszyłam korytarzem w stronę wyjścia.
Siedziałam u siebie w pokoju. Słyszałam jak matka krząta się po kuchni, ojciec przewraca kartki gazety siedząc przed telewizorem. W sumie normalne odgłosy typowej rodziny, ale nie dla mnie. U mnie zawsze panował całkowity spokój i cisza. Byłam tylko ja, a wieczorami mój dom wypełniał się gwarem i muzyką. Był pełen moich najbliższych przyjaciół. Wszystko było na opak i na pewno nie czułam się tu swobodnie, choć wiedziałam, że rodzice chcą jak najlepiej to tylko pogarszali sprawę. Nie czułam się w zasadzie z nimi w jakikolwiek sposób związana. Kiedyś może i tak, ale po tym jak mnie zostawili samej sobie przyzwyczaiłam się do swojej samodzielności i bardzo mi taki układ odpowiadał. Dlaczego chcieli zaprzepaścić to co budowałam przez ten długi czas? Na co tak bardzo pracowałam. Postanowiłam zająć się czymś co choć na chwilę pozwoli mi zapomnieć o tym jak beznadziejnie dzieje się teraz w moim życiu. Zajęłam się rozpakowywaniem moich rzeczy i sprzątaniem pokoju. Wszystko zajęło mi dobry kawał czasu i nim się spostrzegłam zastał mnie wieczór.
- Kochanie! - Zabrzmiał głos matki. Podeszłam do schodów, stała na dole z uniesioną głową czekając na moją reakcję, nie odezwałam się jednak. - Właśnie zaczyna się x factor, nie chcesz zobaczyć Louisa? - Mimo iż bardzo się starałam ukryć zaskoczenie, to aż sama wyczułam jak bardzo zaświeciły mi się oczy.
- Obejrzę na górze. - Rzuciłam kierując się w mgnieniu oka w kierunku mojego pokoju.
- Ale zrobiłam kolację!
- Zjem później. - Odpowiedziałam zamykając za sobą drzwi. Podbiegłam do telewizora i odpaliłam go chwytając w rękę pilota usiadłam na łóżku. Nigdy nie czułam się bardziej dumna z kogokolwiek. Louis był w tej chwili oglądany przez miliony Brytyjczyków. Uśmiechnęłam się ściskając mocniej pilota, który wyślizgiwał mi się ze spoconych dłoni. Co prawda nie był to jeszcze występ na żywo. Miały być to dopiero eliminacje decydujące o tym kto wystąpi na wielkiej scenie przed widownią. Ten odcinek nagrywany był tydzień temu, kiedy postanowiłam zerwać z chłopakiem kontakt. On doskonale wiedział więc jak potoczył się cały odcinek, to wszystko było jednak przede mną. Podczas całego odcinka mało kiedy pokazywano mojego przyjaciela, samą końcówkę jednak skupiono głównie na nim. Po kolei widziałam jak poszczególne grupy ludzi wchodzą na scenę i dowiadują się czy też odpadają z programu czy ich droga dopiero się zaczyna. Zacisnęłam zęby widząc wchodzącego na scenę z chłopaka wraz z innymi. To co później się działo przeszło całe moje oczekiwania. Oparłam głowę na pięściach i uśmiechałam się do siebie jak zahipnotyzowana. Po jednej stronie ustawiono dziewczyny po drugiej Lou z kilkoma chłopakami. Oczywiście przypatrywałam się tylko swojemu faworytowi zaciskając mocno kciuki. Jurorzy nie owijali w bawełnę, powiedzieli krótko że nie chcą pozbywać się ich wszystkich i każdy z nich ma w sobie coś co powinno zostać wprowadzone do programu a na pewno nie powinno być z niego eliminowane. Podjęli więc decyzję o stworzeniu dwóch zespołów, chłopaków i dziewczyn. Skrzywiłam się nie wierząc własnym uszom. Co takiego? Louis zasługuje na solową karierę! Chłopaki jednak cieszyli się jak szaleńcy, może ja też powinnam, może w ten sposób Lou może zostać dostrzeżony przez kogoś z 'wyższej półki'. Dopiero teraz postanowiłam baczniej przypatrzeć się pozostałym chłopakom. Owszem każdy miał coś w sobie, ale na pewno każdy z nich wolałby zostać przyjęty indywidualnie. Na najmniej zadowolonego wyglądał chłopak o orientalnej urodzie. Lou wręcz przeciwnie, bardzo się cieszył. W zasadzie wyglądało na to że chłopcy zdążyli się już wcześniej dobrze poznać i czuli się swobodnie w swoim towarzystwie. Nim się spostrzegłam na ekranie pojawiły się napisy końcowe, aż tak się zatraciłam w swoich rozmyślaniach że nie zauważyłam, że otrzymałam smsa.
" Przyzwyczaj się do oglądania Louisa na ekranie telewizora. H."
Tego było za wiele. Rozumiem, można być zazdrosnym, ale po co co chwilę o sobie przypominać? Muszę sobie coś z nią wyjaśnić. I to teraz! Podniosłam się z miejsca i zarzuciłam na plecy bluzę, było już ciemno a ja nie mogłam jeszcze wystawiać mojego układu odpornościowego na próby. Zbiegłam na dół ignorując wołania matki. Wsiadłam na skuter i nie zważając na późną porę ruszyłam z piskiem opon. Pierwszy raz jechałam w okolicę Louisa z tak negatywnym nastawieniem, przez myśl przeszło mi zabranie siekiery ze schowka taty, ale uznałam, że to jednak zły pomysł, ona jest w ciąży, szkoda dziecka.
Zajechałam pod dom dziewczyny, oddalonego jakieś 5 metrów od domu Lou. Zaszłam pod drzwi i zapukałam otwartą dłonią w drewniane drzwi. Po jakieś chwili klamka poruszyła się a z domu wyjrzała , wyraźnie zdziwiona moim najściem, Hannah. Nie spodziewała się mojej wizyty, było to  widać po jej wyrazie twarzy.
- Posłuchaj mnie blondyneczko.. - Zaczęłam wchodząc niezaproszona do jej domu, zmuszając tym samym dziewczynę do cofania się. Nie miałam w tym momencie na względzie tego, że ktoś może być w domu i słyszeć co też mam jej do powiedzenia. Dziś przeszłam samą siebie, nigdy nie byłam tak wściekła. - Dość mam już ciebie i tych twoich bezpodstawnych pogróżek! - Mówiłam gniewnie wymachując przed jej nosem palcem wskazującym. - Znam Louisa od dawna i nie pozwolę by jakaś - i tu zmierzyłam ją wzrokiem - dziunia dawała mi jakiekolwiek wytyczne odnośnie tego czy mogę lub nie mogę spotykać się z moim przyjacielem. Początkowo wisiało mi co do mnie mówisz, a nawet nie wiedzieć czemu , stosowałam się do twoich zakazów. Ale mam ciebie po dziurki w nosie i przyszłam tu by ci powiedzieć, że skończyłam z tobą. Nie biorę cię w ogóle pod uwagę, dla mnie nie istniejesz, rozumiesz?
Dziewczyna mimo tego co powiedziałam nie przejęła się zbytnio. Bardziej wyglądała jakby czekała aż łaskawie skończę pleść głupoty, by w końcu mogła przejść do swoich kwestii.
- Louis i tak zrobi co mu każę. Jesteśmy już związani na całe życie. - Pogłaskała się po brzuchu. - A ty nie jesteś mu już potrzebna. Ma mnie i nasze dziecko. I to nam musi się teraz poświęcić, a nie jakieś niezdarze która nawet nie potrafi posłuchać co do niej mówię. Więc łaskawie wyjdź już z mojego domu i nie nachodź mnie więcej, ani tym bardziej Louisa, on jest mój!
- Ale mnie nie obchodzi, że jest twój czy nie twój. Kto tu w ogóle mówi o.. -  Przerwałam zastanawiając się o czym ona w ogóle gada? Zabrakło mi argumentów, a kiedy Hannah to zauważyła otworzyła przede mną drzwi by mnie wyprosić.
- Cześć Eleanor.
Odwróciłam się w kierunku drzwi, stał tam Louis z miną trudną do odczytania. Czyżby był świadkiem naszej rozmowy. Hannah wyglądała na zmieszaną.
- Mówiłaś, że się źle czujesz... przed chwilą umierałaś z bólu w łóżku. - Odezwał się do dziewczyny. Przeniosłam wzrok na nią, po czym na chłopaka.
- Oh Louis.. Eleanor naszła na mnie i zaczęła na mnie się wydzierać. Ja .. ja myślałam, że to ty wróciłeś.
- Przecież wyszedłem na chwilę.. po co miałbym pukać, wiedziałem że zostawiłem otwarte drzwi. Pożałowałam że tu przyjechałam. Wyszłam na zazdrosną idiotkę. A widząc łżącą blondynkę robiło mi się niedobrze.
- Idę nic tu po mnie. - Rzuciłam i wyminęłam Louisa w drzwiach idąc w kierunku swojego skutera. Skoro jest ślepy, niech dalej będzie, ja nie mam zamiaru go uświadamiać. Usłyszałam zamykane drzwi i założyłam na głowę kask. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Eleanor?
- Tak Lou?
Odwróciłam się z obojętną miną czekając na jakąś zgryźliwą uwagę  na temat mojego zachowania.
- Dlatego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz? Bo Hannah ci coś nagadała?
Przewróciłam oczyma i przytaknęłam lekko.
- Dlaczego jej słuchasz? Nie wiedziałem, że.. nie miałem pojęcia. Gdybym wiedział nie musiałabyś.. czy to ona zmusiła się żebyś nie jechała z nami na casting?
- Lou nie rozstrzygajmy tego teraz.
- A więc tak.. - Złapał się za głowę. - Uwierz mi .. gdyby nie ta ciąża to ...
- To co? - Zapytałam kiedy zauważyłam że zaczyna kręcić. Podeszłam do niego bliżej wpatrując się w jego oczy i wymuszając na nim kontynuowanie wypowiedzi. - To co Louis..
- Chciałbym, cofnąć czas. Wszystko jest nie tak jak powinno..
A więc nie miał zamiaru dokończyć. To ja dla niego robię awanturę jego dziewczynie a on nie ma zamiaru do końca się wysłowić.
- Jak się zastanowisz, odezwij się do mnie.  - chwyciłam za kierownicę skutera.
- Zaczekaj. - Chwycił za siodełko uniemożliwiając mi zdjęcie nóżki pojazdu a tym samym odpalenie maszyny. - Tęsknię za tobą.
- Ja też Louis. Ale .. - spojrzałam przelotnie na okno w którym stała Hannah i przyglądała nam się bacznie. - Ale póki ona tu jest, nie może być normalnie. Będę szczera, nienawidzę jej. Jest zadufaną w sobie lalusiowatą blondynką. Nie wiedziałam, że lubujesz się w takich dziewczynach.
Chłopak zaśmiał się spuszczając wzrok.
- Ja też nie.
- Co chcesz przez to powiedzieć.. nie nadążam. Już jej nie kochasz?
Chłopak wyglądał na zmieszanego.
- Trzyma mnie przy niej tylko nasze dziecko. Nic więcej.
Dosłownie poczułam jak poszerzają mi się źrenice. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że chłopak nie kocha Hannah ale z drugiej zdawałam sobie sprawę że jest nieszczęśliwy.. że będzie nieszczęśliwy.
Chłopak spojrzał przelotnie na okno, Hannah zniknęła. Podszedł do mnie i chwycił za rękę.
- Obiecaj że już nigdy nie będziesz kazała mi zostawiać się w spokoju.
- Właśnie po to tu przyszłam, odzyskać przyjaciela.
Zaśmiał się.
- Muszę już tam wracać. Zobaczymy się jutro.
Jechałam przez centrum z wielkim uśmiechem na twarzy. Byłam tak zauroczona jego gestem i słowami oraz całą zaistniałą sytuacją, że nie zdążyłam zapytać jak to jest z nim i tymi chłopakami z którymi od tygodnia tworzy zespół.

________________________________________________________________________
Liczę na wasze opinie i kolejny rozdział pojawi się przy zadowalającej liczbie komentarzy.
Dziękuję, za ostatnie komentarze. Każdego z was jestem w stanie wycałować! Dziękuję!
photoblog.pl/stylesharry - tu kierować ewentualne pytania
Przepraszam za ten rozdział, jest po prostu kiepski.

poniedziałek, 5 marca 2012

14 - Trudne wyznania.



Następnego dnia obudziłam się sama w pokoju szpitalnym. Był świt, przeciągnęłam się delikatnie by nie poobrywać kabli. Dopiero po sekundzie zorientowałam się co naprawdę się stało i doznałam szoku. Ja .. wybudziłam się ze śpiączki. Chwyciłam się za koszulę obiema rękoma i pociągnęłam lekko, naprawdę się obudziłam. Ale tak zwyczajnie, po prostu..? Sięgnęłam po przycisk na ścianie który służył za przywoływanie pielęgniarki, wcisnęłam go lekko, nie przyzwyczajona do takiego zwyczaju. Po chwili drzwi uchyliły się i do pokoju wszedł Louis.

- Ty nie jesteś moją pielęgniarką. - Rzuciłam z wyrzutem.
- Eleanor! - Krzyknął chłopak i z mgnieniu oka znalazł się przy moim boku. - Obudziłaś się! Kiedy? Dlaczego nie zadzwoniłaś?
- A skąd ja mam wiedzieć gdzie jest mój telefon? Poza tym dopiero teraz wstałam, najzwyczajniej w świecie. Ale gdzie jest Cara? Dzwoniłam po nią.
- Witamy wśród żywych.- Zażartowała niezbyt trafnie pielęgniarka wchodząc do pokoju. - Cześć Louis. - Posłała mu karcące spojrzenie. - Jak zwykle mnie ubiegłeś. Wiesz, że wizyty zaczynają się za 4 godziny? Masz zegarek? Umiesz z niego odczytywać godzinę?
Chłopak wzruszył oczyma i przeniósł swój wzrok od razu na mnie chwytając przy okazji za rękę.
- Jak dobrze, że już z tego wyszłaś. Zaraz spokojnie porozmawiamy.
- Żadne spokojnie porozmawiamy. Najpierw trzeba zabrać ją na badania, zadzwonić po rodziców i tak dalej kochanieńki. - Pociągnęła go za koszulkę do tyłu chcąc mieć do mnie dostęp. Zaczęła wszystko nadzorować, sprawdzać, zmieniać, klikać. Ciężko się w tym połapać zwykłemu śmiertelnikowi. Nie wiem czy specjalnie tak się guzdrała, ale chciałam, żeby już sobie poszła. Louis oparł się o ścianę wpatrując we mnie i czekając tak samo jak ja na jej odejście. W końcu westchnęła i nie mogąc wymyślić już nic innego wyszła z pokoju. Louis usiadł na łóżku u mojego boku.
- Jak to było? No wiesz.. słyszeć nas i nie móc nic zrobić?
- Znakomicie, polecam. - Zaśmiałam się. - Na początku nie słyszałam ciebie w ogóle. Z wypowiedzi dziewczyn dowiadywałam się że w ogóle tu przychodziłeś. Później słyszałam tylko urywki wypowiedzi. Wczoraj nastąpił przełom i oto jestem.
- Ile ja się nerwów przez ciebie najadłem.. dlaczego tam pojechałaś.
Przygryzłam dolną wargę, nie powiem przecież że poszłam go zobaczyć bo to byłoby bez sensu.. równie dobrze mogłabym jechać na miejsce razem z nim i Hannah. Tylko że właśnie w tej dziewczynie tkwił problem.
- W ostatniej chwili okazało się, że jednak mogę jechać. Nie chciałam już wam psuć planów i pojechałam sama. Gratuluje tak swoją drogą. Przeszedłeś drugi etap?
- Tak.. gdybyś mnie słuchała wcześniej byłabyś na bieżąco.
Uderzyłam go z całej siły w ramię, byłam jednak tak osłabiona, że moje wysiłki skończyły się na lekkim muśnięciu.
- Będziesz musiał wszystko zacząć od początku. - Zaczęłam się miotać po łóżku chcąc podnieść się lekko na poduszce z której zjechałam. Louis zauważył moje poczynania i natychmiast zareagował.
- Poprawić cię?
- Nie nie , poradzę sobie. - Stał, czekając aż przyznam się że potrzebuję pomocy.
- Co tak stoisz podnieś mnie. - Warknęłam zabawnie i zaśmiałam się. Podszedł do mnie i delikatnie mnie objął unosząc z łatwością do góry. Chwyciłam go za plecy chcąc ułatwić zadanie. Przymknęłam jednocześnie oczy delektując się chwilą. Kiedy je otworzyłam w drzwiach stała Hannah. Oderwałam się od niego i opadłam na poduszkę. Chłopak odwrócił się przestraszony moją reakcją. Podszedł pospiesznie do dziewczyny. Słyszałam jak szepcze.
- Miałaś tu nie przychodzić.
- Chciałam sprawdzić gdzie jesteś, nie odbierasz telefonów. Miałeś tu przyjść tylko na chwilę, byliśmy umówieni pamiętasz?
- Nie widzisz, że się obudziła. Powiedziałem, że przyjdę za chwilę bo myślałem, że dalej będzie w śpiączce.
Odkaszlnęłam głośno.
- Ja was słyszę, tak? - Uniosłam brew i lustrowałam ich uważnie. Chłopak chwycił dziewczynę za ramię i wyprowadził na zewnątrz. Mogłam im nie przerywać przynajmniej wiedziałabym o czym toczy się dyskusja.

- Jutro masz pierwsze próby do X factora, miałam pomóc ci w przygotowaniach. - Zaczęłam się tłumaczyć, nie chcąc by Louis zaczął się denerwować.
- Na razie mam ważniejsze sprawy na głowie. Jakbyś jeszcze się nie zorientowała, Eleanor wyszła ze śpiączki, dwutygodniowej śpiączki. To chyba jest coś wielkiego nie jakaś tam próba, do programu.
- Ale miśku! - Złapałam go za rękę kiedy już chciał odejść. - Nie możesz zaprzepaścić takiej szansy, a ta dziewczyna nawet nie chciała cię wspierać.
Pożałowałam swoich słów kiedy spojrzał na mnie jadowitym wzrokiem.
- Właśnie dlatego tutaj leży. Bo przyjechała na casting. Bo chciała mnie wspierać. Wracam tam , a ty tu więcej nie przychodź. Zobaczymy się wieczorem ok? Przyjdę do ciebie.
Chwycił mnie lekko za dłoń, zamiast pocałować, jak zawsze. Co to ma znaczyć!? Musiałam się jej jakoś pozbyć. Wiedziałam już nawet jak.

Louis wrócił do pokoju z dość niepokojącą miną.
- Może powinieneś już iść. Zaraz i tak przyjdą moi rodzice.
- Nie mam ochoty. Wolę posiedzieć tutaj, z tobą. Jeśli ci to nie przeszkadza. - Uśmiechnął się promiennie i szczerze. - Na czym skończyliśmy ?
- Na twoich poczynaniach w programie.
- Ah. Racja. Jutro mam ostateczne eliminacje, gdzie zostaną wyłowieni wykonawcy, którzy będą występować w programie na żywo. Dzięki tobie i temu całemu zamieszaniu nawet nie mam czasu pomyśleć o tremie.
- A powinieneś! Trema dużo daje, mobilizuje do pracy. - Chłopak wzruszył ramionami. Nie wyglądał na przejętego całą sytuacją. Wręcz przeciwnie, był rozluźniony i spokojny.
Później chłopak opowiedział mi o piosenkach jakie ma zamiar śpiewać i co ma już za sobą w programie. Po jakimś czasie przybyli moi rodzice a po nich Angie i Bianka. Cały ten zgiełk i pytania bliskich bardzo mnie zmęczyły. Postanowili więc pozwolić mi spać. Przez resztę dnia miałam robione badania, które jeszcze bardziej mnie wymęczyły. Szczerze, wolałam już być w śpiączce niż bawić się teraz w to całe kłucie i wsuwanie do jakiś tub. Kiedy w końcu trafiłam na 'swoje miejsce' odetchnęłam z ulgą i włączyłam sobie telewizor. Mój spokój nie trwał jednak długo. Do pokoju bowiem wsunęła się bezszelestnie Hannah. Nabluzgałam w myślach po czym sięgnęłam po pilota by wyłączyć telewizor.
- Można? - Zapytała grzecznie. Niezły początek, marnie zapowiadającej się wizyty.
- To zależy. - Odpowiedziałam ozięble.
Dziewczyna tylko przewróciła oczyma i usiadła na krześle oddalonym ode mnie przyzwoitą i wystarczającą odległością. Gdyby jeszcze zgasiła światło i nie musiałabym jej oglądać byłoby idealnie.
- Chciałam ci.. coś wyznać. - Zaczęła. Mówiłam, że zacznie się ciekawie. - Nie wiem tylko jak ci to powiedzieć. Nie posłuchałaś mnie za pierwszy razem i masz rezultaty.
- Słucham? - Podniosłam brwi. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, co za tupet. - Zdajesz sobie sprawę, że byłam o włos od śmierci i jeszcze masz czelność mi to wytykać? - Zaczęłam dyszeć, podniosłam głos trochę za bardzo. Za dużo emocji jak na pół minuty.
- Spokojnie, Eleanor. - Skrzywiłam się kiedy wypowiedziała moje imię, zrobiła to z taką pogardą, że poczułam się na tyle silna by móc wstać i wypchnąć ją przez okno, które akurat było otwarte. Kusząca okazja.
- Nie przyszłam tu po to by odprawiać jakieś bezsensowne gatki. - Kontynuowała. - Chciałam ci tylko wyznać, że... że jestem w ciąży. Ojcem oczywiście jak łatwo się domyśleć jest Louis.
Otworzyłam oczy szeroko jak tylko mogłam, zacisnęłam palce na prześcieradle. Wiedziałam, że byli ze sobą i mogło między nimi do czegoś dojść, ale dopiero teraz sobie to dogłębnie uświadomiłam. Trochę się skrzywiłam.
- Dlaczego mnie to mówisz? Co ma mnie to interesować?
- Teraz skoro już wiesz, może zrozumiesz, że bez potrzeby zaprzątasz Lou głowę. Teraz musi się skupić na mnie i naszym dziecku, plus na programie dzięki któremu, kiedy wygra zapewni byt rodzinie.
Nie wierzyłam własnym uszom. Louis i rodzina? To niemożliwe.
- Nie wierzę ci. - Wydukałam żałośnie.
- Chcesz , żebym pokazała ci test ciążowy?
- Broń cię panie boże!
- Dobrze. - Podniosła się z miejsca i podeszła do mnie pochylając się nad moim łóżkiem i mówiąc mi prosto w twarz.
- Wynieś się z życia Louisa. Po raz ostatni cię uprzedzam.
Odsunęłam głowę do tyłu. Dziewczyna posłała mi wstrętny uśmiech i wyszła z pokoju. Ja tylko chwyciłam się za głowę. Nie miałam już jej jako swojej rywalki, teraz martwiłam się tylko o Louisa, jak on to udźwignął? Dlaczego mi nie powiedział? Czy w ogóle jej ciąża była możliwa? Skoro byli ze sobą tak krótko.. bo miesiąc. O ciąży dowiaduje się zawsze po około 2 tygodniach.. czyli już w pierwszym tygodniu związku musieli.. Odgoniłam szybko te myśli. To nie była już moja sprawa. Po raz pierwszy jednak poczułam, że powinnam usunąć się jej z drogi.
Zebrałam wszystkie siły i udźwignęłam się na łokciach. Nie widziałam nigdzie mojego telefonu, a chciałam zadzwonić do Louisa. Musiałam więc dojść do budki telefonicznej. Pamiętałam, że zawsze była za darmo. Podjęłam pierwszą próbę podniesienia się do siadu. Nie udało mi się. Opadłam bezwładnie na łóżko. Po chwili spróbowałam znowu. Wyszło mi jeszcze gorzej, tylko traciłam siły. Zadzwoniłam po Carę.
- El? - Kiedy pielęgniarka wkroczyła do pokoju załamała ręce. - Co ty najlepszego wyrabiasz? - Zastała mnie leżącą w poprzek łóżka.
- Chciałam zadzwonić. Nie wiesz gdzie jest mój telefon?
- Tylko mi się nie przyznawaj, że chciałaś iść na korytarz.. przez najbliższe kilka dni nie masz prawa nigdzie ruszać się z łóżka.. - Poprawiła mnie, co przyszło jej z większym trudem niż Louisowi.
- Pożyczę ci mój telefon. - Wyciągnęła z kieszeni małą komórkę i wsunęła mi do ręki. - Tylko streszczaj się. - Posłała mi serdeczny uśmiech i wyszła z pokoju. Była naprawdę kochana.
Wybrałam na klawiaturze dobrze znany mi numer. Wstrzymałam się z wciskaniem zielonej słuchawki, chcąc się jeszcze zastanowić co powiem. W końcu zadzwoniłam. Włączyła się poczta głosowa, w sumie i dobrze, nie wiem czy potrafiłabym teraz z nim rozmawiać.
- Hej Lou. Tu Eleanor. Była u mnie Hannah. Powiedziała, że spodziewa się dziecka. Chciałam żebyś wiedział, że wiem. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi.. a ty mi nie powiedziałeś.. nie mam ci tego za złe oczywiście, ale .. chciałam się przyznać że wiem. Możesz liczyć na moje wsp.. - W tym momencie Louis podniósł słuchawkę.
- Też się dzisiaj dowiedziałem. - Powiedział przygnębionym głosem. - Będę musiał zrezygnować z programu.
- Lou... to w cale nie znaczy..
- Ale nie dam rady. - Przerwał mi. - Jak ja mam się teraz skupić? Jak w ogóle do tego doszło?
- Ja mam ci mówić ?
Zaśmiał się cicho do słuchawki. Nie podobała mi się ta rozmowa, ani ta sytuacja. Najważniejsze jednak że byłam z nim szczera. Nie przejmowałam się Hannah tak jak wcześniej, właściwie.. przegrałam. Muszę się teraz skupić na powrocie do zdrowia, a nie na jakimś chłopaku który nie docenić mojej przyjaźni, całej mnie. Oczy zaszły mi łzami. Zagryzłam wargę i położyłam dłoń na rozgrzanym czole odgarniając grzywkę.
- Tak bardzo chciałabym.. - Załamał mi się głos.
- Eleanor.. ty płaczesz?
Pociągnęłam nosem do telefonu podnosząc wzrok na lampy by nie popłynęły mi łzy. Czekał aż skończę co zaczęłam mówić. Ale ja nie byłam w stanie. Czułam pieczenie w gardle od wstrzymywania płaczu. Nie mogłam przełknąć przez to śliny.
- Przyjechać do ciebie?
- Nie! - Powiedziałam szybko. - Nie odwiedzaj mnie. Bardzo.. kocham cię wiesz. Ale zajmij się teraz tym czym powinieneś. Mam tu Angie i Biankę, rodziców. Ty .. po prostu zostaw mnie na jakiś czas. Obiecujesz?
- Ale Eleanor...
- Obiecaj mi!
Słyszałam jego oddech. Łzy leciały mi kolejno po policzkach. Nie rozumiałam tej całej sytuacji.
- Obiecuję. Też cię kocham.
Rozłączyłam się i odkładając telefon przyciągnęłam do siebie kołdrę. Zacisnęłam zęby i obróciłam się na bok. Zasnęłam po jakimś czasie. Nawet nie wiedziałam kiedy, ale wiedziałam, że wolę się nie obudzić.


__________________________________________________________________________
Bardzo dziękuję za wasze komentarze. Sprawiacie, że czuję się szczęśliwsza i lepsza. Chyba znalazłam wreszcie to co lubię robić. Komentujcie dalej a napiszę kolejny rozdział jak szybko się da.
Pytacie zawsze kiedy pojawi się kolejny wpis. Nie chcę tu odpowiadać bo nie chcę zaśmiecać bloga. W razie pytań piszcie na photoblog.pl/stylesharry , tam najłatwiej złapać ze mną kontakt.
Polecam też na photoblogu Zayn Malik Poland. Jeśli jesteś directionerką warto polubić, wszelkie informacje są podawane na bieżąco, wszelkie aktualności, zdjęcia  itp. 
Czekając na kolejny rodział możecie czytać moje drugie opowiadanie, są dopiero 4 rozdzialy aboutDDstory.blogspot.com. Jeszcze raz wielkie dzięki. Kolejny rozdział za jakieś dwa dni. :) pozdrawiam! 

sobota, 3 marca 2012

pr. Śpiączka

Podrozdział


Pierwszy dzień śpiączki:

Pielęgniarka: Dzień dobry Eleanor. Na razie nie wyglądasz za dobrze, ale wszystko będzie dobrze. Rany szybko się zagoją, a ja zadbam o twoje zdrowie. Doktor Brian jest bardzo dobrym lekarzem, mówi, że do ludzi takich jak ty którzy są w śpiączce powinno się cały czas mówić, bo możliwe, że nas słyszą. A ja ufam mu bezgranicznie i ty też powinnaś. Słyszysz mnie prawda? Teraz sprawdzimy czy kroplówka działa jak należy, tak, wszystko doskonale. Poprawię cię teraz. Yhh.. masz śliczne włosy wiesz. Jak się obudzisz powiesz mi jakiego szamponu używasz, a teraz śpij i regeneruj siły, przyjdę do ciebie później.


Bianka: Hej Eleanor. Każą nam do ciebie mówić, ponoć nas słyszysz.. słyszysz? Eh nie ważne i tak bym z tobą rozmawiała. Angie wpadnie za jakieś dwie godziny. Masz bardzo miłą pielęgniarkę prowadzącą, gdybyś widziała jej tyłek. Ciekawe czy kogoś ma. Ah.. zadzwonili po twoich rodziców, są już w drodze, wiem też że Louis był u ciebie wcześniej, w zasadzie był pierwszym który cię odwiedził. To do niego zadzwoniła policja kiedy .. to się stało. Jak mogłaś być tak nieuważna. Przecież mogło się coś stać.. co ja mówię stało się, przecież ja mówię do trupa.

Angie: Hej El! Ponoć Bianka była u ciebie wcześniej. A jeszcze wcześniej Louis. Gdybyś siebie zobaczyła, aż ciężko mi na ciebie patrzeć, a po widoku twojego samochodu to aż dziw że po tobie coś jeszcze zostało. Ale szybko doprowadzą cię do poprzedniego stanu, jeszcze będziesz śliczna jak dawniej. Przyniosłam ci kwiaty, ślicznie wyglądają w tej sali. W ogóle ten szpital jest taki nowoczesny, nic tylko chorować. Albo igrać ze śmiercią.. idiotko. Poczytam ci chcesz? Przyniosłam coś zaraz ci pokażę...

Drugi dzień śpiączki:

Mama: Eleanor? Matko.. Tom.
Tata: Jessie zaczekaj.. gdzieś poszła. Jezus.. Eleanor. Wybacz swojej mamie, bardzo ją ten widok boli. Nie powinniśmy wyjeżdżać. Mogę usiąść koło ciebie? Masz taką zimną rękę.. Ponoć cały czas odwiedza cię jakiś przystojniak, nie wspominałaś mi o nim. Zaczekaj pójdę po twoją matkę.

Angie: Podobno rano byli już twoi rodzice. Jessie nie mogła na ciebie patrzeć i obwinia siebie za to co się stało. Jakiego miśka Louis ci przyniósł. Tył tu już dzisiaj dwa razy i siedział przy tobie strasznie długo. Cara- ta twoja pielęgniarka strasznie się na niego skarży, że nie daje ci spokoju. Ciekawa jestem co ci mówi, a może też ci czyta.. a właśnie przyniosłam nową książkę, zaraz biorę się za czytanie.

Bianka: Coś nie mogę się zgrać z Angie cały czas się mijamy, może jutro nam się uda wpaść razem. Ale przed chwilą wpadłam na Lou. Przyniósł ci śliczne kwiaty. Tulipany. Wyglądał na poddenerwowanego , a jak zapytałam o co chodzi to powiedział, że się spieszy i porozmawiamy później. Masz ci los jakim kuzynem mnie pokarano. Hah.. o Ang zostawiła jakąś książkę, poczytać ci..

Louis: ....... była...... arg...... cha.......lang.....

Czwarty dzień śpiączki:

Louis: ..... H..... Eleanor..... do....... agh.....sz...... wracaj proszę

Pielęgniarka: Louis daj już jej spokój. Idź odpocznij, wyglądasz koszmarnie.

Louis: Ale.... sz.....tag.....

Pielęgniarka: Ja wiem o czym mówił doktor doskonale, ale ty przesadzasz. Zaraz ciebie trzeba będzie reanimować, z przemęczenia. Zabieraj manatki. Przyjdź jutro.

- Nie!!! Zaraz.. udało się. Ja mówię. Louis wróć! Wróć! Dlaczego nie reaguje, dlaczego jest tak ciemno? Chcę otworzyć oczy ale nie mogę. O co tu chodzi i dlaczego dopiero teraz słyszę sama siebie? A dlaczego nie słyszę Louisa? Ok. Muszę sobie wszystko poukładać, jestem w śpiączce miałam wypadek, słyszę ludzi którzy mnie odwiedzają, ale ja nie mogę nic mówić ani się poruszyć, zostałam uwięziona we własnym ciele. Nawet nie czuję jak oddycham. Boże.. Spokojnie. Ale są postępy, nareszcie wróciły moje myśli. Jestem jednak dalej jak roślinka. O Boże..

Tydzień śpiączki:

Louis: .... Cz... El...

- Louis proszę! Dlaczego ciebie nie słyszę? Przestań mówić nie zniosę tego! Chcę wiedzieć co mówisz, a te urywki nic nie znaczą. Błagam, zrób coś!

Louis: .. Musz... Pa... wracaj szybko.. - Po czym dotknął mojego ramienia.

- Poczułam dotyk. Poczułam coś.. boże tak bardzo chcę się obudzić. Louis zostań, spraw bym się obudziła! Zostań nie odchodź. - Chłopak zamknął za sobą drzwi. - Wróć do mnie.

Angie: .. " wtedy już wiedziałam, że kiedy dojdę do sedna sprawy.."

- Nienawidzę tej książki..

Drugi tydzień śpiączki:

Louis miał już wychodzić. Po dwugodzinnej sesji słuchania urywek jego opowieści miałam serdecznie dość domyślania się co też ma mi do przekazania. Pożegnał się i dotknął mojej ręki. Poruszyłam małym palcem, zdając sobie sprawę, że wolę jak już ględzi bez sensu i chcąc go za wszelką cenę zatrzymać. Usłyszałam jakiś krzyk. Oczywiście urwany, czyli to on krzyknął.

Louis: Cara! Cara! Poruszyła się! Ona się budzi.

Wybiegł z pokoju. Udało się! Usłyszałam Louisa, bez żadnych przerw. Odzyskuję władzę nad ciałem. Teraz byłam już pewna, że wszystko wróci do normy. Usłyszałam, jak do sali wchodzi moja pielęgniarka, sprawdziła czy wszystko działa jak należy, zawsze dokładnie wszystko mi opisywała co robi, wiedziałam kiedy czym się zajmuje po pikaniach urządzeń i lekkich pociągnięciach za kabelki do których byłam przytwierdzona. Wytłumaczyła, że będzie już coraz lepiej i że Louis może ze mną zostać skoro to dzięki niemu mi się poprawia, oświadczyła też że idzie zadzwonić po moich rodziców. Poczułam jak moje łóżko się ugina usiadł koło mnie.
- Słyszysz mnie? Poruszaj palcem. - Posłusznie poruszyłam, a Louis aż pisnął z wrażenia. - Matko jakie to ekscytujące. Ruszaj w górę i w dół na tak a na boki na nie. Ok? Przytaknęłam małym palcem prawej dłoni. Chłopak zaśmiał się ponownie i wsunął swoją dłoń do mojej.
- Dziewczyno, czy ty jesteś szalona. Gdzieś ty była tak daleko od domu, zastanawiałem się długo nad tym i chyba wpadłem.. byłaś zobaczyć mój występ. - Po chwili namysłu poruszałam palcem w górę i w dół na znak że ma rację. - Dlaczego więc nie chciałaś pojechać ze mną? - Pogładziłam go tylko palcem po wierzchu dłoni. Chciało mi się płakać, poczułam nawet na policzku pojedynczą łzę, czyżbym miała się dzisiaj obudzić? Wszystko poprawiało się tak nagle.
- Eleanor.. - wyczułam w jego głosie troskę i smutek a także poczucie winy. - Nie.. - Poczułam jak łza znika mi z policzka ale nie poczułam jego dotyku na twarzy, dlaczego czułam te najmniej ważne dla mnie gesty. Automatycznie pojawiła się kolejna łza. - Proszę cię. Wszystko jest dobrze. Porozmawiamy o tym jak się obudzisz, ok? - Przytaknęłam swoim sygnałem. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
- O Hannah jesteś. Zobacz, ona już się powoli zaczyna wybudzać.
Kiedy usłyszałam, że ta dziewczyna tutaj jest miałam ochotę umrzeć. Zwinęłam wszystkie palce dłoni w pięść gniotąc dłoń Louisa. Zrobiłam to tak agresywnie i szybko, że chłopak zeskoczył  z łóżka zabierając swoją rękę. Zacisnęłam palce na materacu. Niech ona się wyniesie z mojego pokoju! Jakim prawem tutaj była, dlaczego ją tu zabierał!
- Hannah, lepiej nas zostaw. Ok?
- Dobrze. - Odpowiedziała sztucznie słodko. Aż mi się zrobiło niedobrze.
Chłopak znowu spoczął na moim łóżku.
- Nie słyszałaś jak była tu wcześniej? - Pokiwałam palcem na "nie".
- A słyszysz mnie od początku? - Powtórzyłam sygnał.
- Od kiedy? Od dziś? - Zgodziłam się.
- Kogo jeszcze nie słyszałaś? - Wskazałam palcem na niego. - Tylko mnie? - Wyraźnie posmutniał.
Przerwali nam moi rodzice, którzy wpadli do pokoju jak tornado. Musieliśmy przełożyć tę 'rozmowę' na później.


____________________________________________________________________
Chciałam wam bardzo podziękować za tak dużą liczbę komentarzy pod poprzednim rozdziałem.
Przeszliście wszystkie moje oczekiwania, jestem w tak głębokim szoku, że od razu wzięłam się za pisanie. Jestem teraz ciekawa co sądzicie o tym podrozdziale. Czy był czytelny i czy wszystko jasne?
Komentarze zostawiajcie tu a w razie pytań proszę napisać do mnie na photoblog.pl/stylesharry
Jeszcze raz dziękuję. :-)

piątek, 2 marca 2012

Pechowa 13

Rozdział XIII
X factor - podejście drugie

Mając na względzie tylko i wyłącznie dobro Louisa i jego szczęście postanowiłam spełnić prośbę, a w zasadzie groźbę Hannah. Usiadłam na podłodze i oparłszy się o łóżko zaczęłam się zastanawiać, jak ująć w słowa to co miałam mu do przekazania. Przecież cały rok namawiałam go i chrzaniłam o tym występie i nie było opcji żeby mnie przy nim nie było, aż do tej chwili. Mogłam też powiedzieć mu prawdę. Ale czy uwierzyłby? Nie chciałam ryzykować, poza tym już wiedziałam co zrobię. Wybiłam numer Louisa na klawiaturze. Niepewnie przyłożyłam słuchawkę do ucha modląc się w duchu by nagle wysiadła linia, albo, żebym straciła zasięg. Niestety, wszystko działało jak powinno.
- Tak? – W słuchawce odezwał się zaspany głos Louisa.
- Obudziłam cię, przepraszam.
- Spoko El. – Usłyszałam  jak się śmieje do słuchawki zachrypniętym głosem. I to właśnie był mój Louis. Mogłam do niego zadzwonić o 2 w nocy a i nie miał by do mnie żadnego ‘ale’.  Był taki dobry, a ja miałam teraz zachować się jak kompletna idiotka, a na pewno nie jak przyjaciółka.
-  Nie mogę jutro jechać z tobą na przesłuchanie. Mam coś do załatwienia. W ogóle przez jakiś czas będę bardzo zajęta i nie będziemy mogli się spotykać.
- Ale El.. – Przerwał. Moją twarz wykrzywił rozpaczliwy grymas. Walczyłam ze sobą, żeby się nie rozpłakać do słuchawki. Przymknęłam oczy i tłumiłam łzy.  Chłopak nie wiedział co powiedzieć, po raz pierwszy w życiu nie wiedział co ma mi odpowiedzieć. – Dobrze. – Dokończył cicho.
Rozłączyłam się nagle  nie mogąc już tłumić płaczu. Zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam żałośnie szlochać.
Oddałam pałeczkę Hannah, najważniejszą misję jaką miałam do spełnienia, pomóc Louisowi przejść do kolejnego etapu w programie. Oddałam jej też całego Lou.

Wcisnęłam pedał gazu. Jechałam już ponad 100km/h. Wyprzedziłam wielką ciężarówkę o mało nie lądując w przydrożnym rowie. Zacisnęłam palce na kierownicy aż poczułam że bieleją mi kłykcie. Odetchnęłam ciężko i zmarszczyłam brwi. Może i obiecałam coś Hannah, ale nie miałam zamiaru spełniać obietnicy, nie w 100 procentach. Po 3 godzinach jazdy zajechałam pod teatr dobrze mi znany z zeszłego roku. Zaparkowałam kawałek dalej ze względu na tłumy jakie miały zamiar udać się na spektakl. Było bardzo wcześnie, wiedziałam, że Louisa jeszcze tu nie będzie. Podeszłam pod teatr szukając ludzi z tablicami typu „ Sprzedam bilet”. Udało się. Zauważyłam grupkę ludzi stojących przy ulicy. Jak przed każdym koncertem lub spektaklem zawsze znalazł się ktoś taki kto musiał z nagłych przyczyn zrezygnować ze spektaklu i choć po części odzyskać pieniądze za zakup biletu. Zaczepiłam jednego z takich ludzi i po rozsądnej cenie zdobyłam to co chciałam. Wsunęłam bilet do tylnej kieszeni spodni i udałam się w kierunku wejścia. Na widowni nie było jeszcze tłumów, ale już ciężko było się przecisnąć na właściwe miejsce. W końcu usiadłam. Będę wspierać Louisa z widowni. Szkoda, że nie będzie o tym wiedział. Rozsiadłam się wygodnie i czekałam. Kiedy zaczął się program sala była przepełniona po brzegi i trudno było mi oddychać. Była 7 a wszystko miało trwać do wieczora.

Po kolei na scenę wchodzili kolejni uczestnicy. Niektórzy byli niesamowici, inni przyszli tylko by pokazać się przed kamerą.. zabierali czas czekającym. Miałam ogromną ochotę wysłać Lou smsa ze słowami otuchy, ale wiedziałam, że Hannah może go przeczytać, wtedy mogłaby  wymyśleć coś głupiego, a ja nie wiedziałam do czego jest zdolna, z tego co wczoraj pokazała.. stać ją na wiele.  Złapałam się nawet na tym że udało mi się przysnąć. Ale w końcu na scenie ukazał się Louis. Później wszystko działo się tak szybko. http://www.youtube.com/watch?v=MjHRvoPFHrI
Był tak opanowany, wesoły, szczęśliwy. Wydawał się śpiewać o wiele lepiej niż wcześniej w domu kiedy ze mną ćwiczył. Przekazał tyle emocji, był taki uroczy.  Może naprawdę nie byłam mu potrzebna. Może.. tylko mi się wydawało, że mogłam mu w jakiś sposób pomóc, przeceniałam się.
Poderwałam się z miejsca i zaczęłam klaskać i wiwatować razem z innymi. Byłam taka szczęśliwa, udało się. Wiedziałam, że go na to stać, wiedziałam, że mu się uda.
Nie czekałam już na innych wykonawców, zobaczyłam to co chciałam. Wiedziałam, że Louis będzie musiał załatwić jeszcze kilka formalności związanych z przejściem do kolejnego etapu. Tak bardzo chciałabym być przy nim.
Wsiadłam do samochodu i oparłam ręce o kierownice oddychając ciężko. Cały czas dźwięczało mi w uszach, cały czas słyszałam wykonanie Louisa.  Poczułam w kieszeni wibracje telefonu.
„ Przeszedłem. 3 razy TAK! Szkoda, że cię nie było! „
Louis nie rób tego, nie mieszaj mi w głowie. Postanowiłam mu nie odpisywać, a żeby mnie nie korciło,  rzuciłam komórkę na tylne siedzenie samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nie mogłam uwierzyć, że minął już prawie cały dzień a za godzinę powinno się ściemnić.  Jechałam dzielnie gdy zapadła noc. Nie potrafiłam i nie lubiłam prowadzić w ciemnościach, w ogóle nie uchodziłam za dobrego kierowcę.  Uśmiechałam się do siebie, a po chwili wyglądałam jakbym miała zacząć płakać. Przechodziłam ze skrajności w skrajność, co się ze mną działo? Nie poznawałam samej siebie. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, to był dzwonek który był przypisany tylko Louisowi. Skrzywiłam się starając się skupić na jeździe i na swoim postanowieniu. Miałam zerwać kontakt z Lou. Jeden sygnał, drugi… trzeci. Może coś się stało? Zerknęłam przelotnie w główne lusterko, za mną  i przede mną jechał cały sznurek samochodów nie mogłam zjechać na pobocze z byle powodu, jechałam na autostradzie, to mogło się skończyć mandatem. Zerknęłam szybko w tył chcąc zorientować się gdzie leży telefon. Był całkiem niedaleko.. gdybym szybko..
Odwróciłam się i sięgnęłam po telefon, wtedy spocona z nerwów ręka ześlizgnęła mi się z kierownicy natychmiast wróciłam do poprzedniej pozycji. Nagle przede mną zrobiło się biało, usłyszałam huk,  poczułam ból, gorąco, powiew parzącego powietrza, znowu ból, pieczenie, krzyknęłam, znowu poczułam przeszywający ból, później nic. Ciemność.


Pojawienie się kolejnego rozdziału zależy tylko od liczby waszych komentarzy.
I tym razem będę nieugięta.
Dziękuję za wszystkie komentarze i wspaniałe opinie! :*
Mam nadzieję, że się podobało.
__________________________________________________________________________