Rozdział VI
- Jak to chcesz wystąpić w X factorze?
Obudziłam się ze straszną ochotą na papierosa. Ogólnie nie palę, ale
mam chwile kiedy muszę po niego sięgnąć. Narzuciłam na siebie to co akurat
miałam pod ręką i podeszłam do szafy. Spod koszulek wyciągnęłam paczkę
papierosów i zapalniczkę. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach. Obserwując
przejeżdżające samochody spaliłam dwa, jeden po drugim. Było około 10 a.m.
Zrobiłam się głodna, podniosłam się więc z miejsca chcąc wrócić do środka,
kiedy usłyszałam dźwięk silnika. Odwróciłam się. To był Louis.
- A jednak go kupiłeś.
Powiedziałam uśmiechając się. Chłopak zdecydował się jednak samochód na
którego próbowałam go wczoraj namówić. Czerwony mustang i Louis w białej
koszuli prezentowali się razem
znakomicie.
- Miałaś rację. On ma w sobie to coś.
- Jaki wóz taki właściciel.- Zaśmiałam się i schowałam paczkę
papierosów pod doniczkę. – Co tu robisz?
- Wiesz. Musisz ze mną gdzieś podjechać.
- Gdzie? Nie byliśmy nigdzie umówieni.- Spojrzałam na niego zdziwiona.
Było wcześnie a on już chciał mnie gdzieś porywać? Bez śniadania?
- Postanowiłem jednak wziąć udział w tym całym X-factorze. To może być
.. interesujące.
- Żartujesz sobie, tak?- Nie wiedziałam co mam myśleć. Dlaczego tak
nagle zmienił zdanie.
- Miałaś rację co do samochodu. Może i teraz się nie mylisz.
- I dziś masz zamiar wziąć w nim udział? W X-factorze. I ja mam jechać
z tobą? Byś wziął udział w programie? X-factor?
- Dlaczego tak się dziwisz?
Uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam w jego stronę przybijając wcześniej
piątkę.
- Jedziemy zdobyć trzy razy „tak”!
Wróciłam się na chwilę do domu by zamknąć go i zabrać wszystko co
potrzebne. Castingi odbywały się 25 km od Doncaster. Gdyby mnie uprzedził
przynajmniej bym się jakoś na to przygotowała, a tak to nawet nie wiedziałam co
ma zamiar zaśpiewać. W drodze powiedział mi, że w nocy mu się przyśniłam. Uznał
to za proroczy sen.
- To musiał być koszmar!-Zaśmiałam się.
- Posłuchaj. Byliśmy u ciebie w pokoju. Rozmawialiśmy jak to było
świetnie na castingach i o tym, że przeszedłem do kolejnego etapu. Tak mi się
ten obrazek spodobał, że postanowiłem, że sprawię by się ziścił.-Zaśmiał się w
swój specyficzny sposób i przyspieszył.
- A co będzie jeśli nie przejdziesz dalej? Jeśli plan nie wypali a sen
nie spełni się?
- Wtedy będziesz mnie pocieszać jak będę płakał do twojego ramienia.
- To raczej ja będę płakała.
Zaśmiał się i zaczął
nucić Green Day- time of your life.
- To masz zamiar zaśpiewać na castingu?
- Owszem. A teraz przez całą drogę będę ćwiczył. –Chciał mi zrobić na
złość, ale uprzedziłam go, że jego plan nie wypali, bo ja uwielbiam go słuchać.
Kiedy dotarliśmy na miejsce byłam w szoku. Widziałam w telewizji ilu
ludzi przybywało wziąć udział w całym projekcie, ale nie miałam pojęcia, że to
aż tylu uczestników. Chwyciłam Louisa za koszulkę.
Chłopak złapał mnie pod rękę i zaczęliśmy się przeciskać przez tłum. Po
trzech godzinach mogliśmy wypełnić jego formularz zgłoszeniowy a po 4 Lou
otrzymał swój numerek. 65790. Przykleiłam mu go do klatki piersiowej i
poprawiłam kołnierz. Nie wierzyłam, że tu jestem. Jeszcze jakiś czas temu
miałam zamiar zająć się oglądaniem telewizji. A teraz.. stoję tu w teatrze
gdzie zaraz wystąpi mój przyjaciel przed tysiącem ludzi. Byłam chyba bardziej
zestresowana niż on sam. Stałam przy nim kiedy on rozmawiał z innymi uczestnikami.
Nie słyszałam o czym rozmawiają, wyłączyłam się. W końcu przyszedł czas na
Louisa. Zaprowadzono nas pod scenę. Nie mogłam przełknąć śliny. Słyszałam gwar
na sali. Widziałam scenę i wielkiego ‘iksa’ na jej środku.
- Boże zaraz będziesz tam stał.
- Tak. Dokładnie.
Zaśmiał się chłopak łapiąc mnie za ramiona.
- Eleanor proszę uspokój się. Zabrałem cię bo jesteś mi bardzo
potrzebna. Musisz mnie wspierać. Teraz martwię się, że cię tu zabrałem.
Wyglądasz blado.
- Nie martw się o mnie. Skup się lepiej na swoim występie. Musisz to
wygrać.
- 3, 2, 1.. wchodzisz.
Prowadzący zaczął popychać Louisa na scenę. Serce mi zamarło. Chwyciłam
go za rękę. On ujął ją w dłonie i pocałował delikatnie puszczając przy tym oko.
W mgnieniu oka uspokoiłam się i uśmiechnęłam do niego. Moja wcześniejsza panika
była całkowicie bezpodstawna, ale chyba za dużo rzeczy spadło na mnie ot tak.
Stanęłam jak najbliżej mogłam i wpatrywałam się w profil Louisa.
Uśmiechał się do jury. Musiał podbić ich serca. Tak łatwo zawładnął moim.
- Witamy. Jak się nazywasz?
- Louis Tomlinson.
- Ile masz lat?
- 17.
- I przyjechałeś z ..?
- Z Doncaster. 25 km na północ.
- Co dziś zaśpiewasz?
- Green Day- Time of
your life.
- Prosimy.
Wychyliłam się jeszcze bardziej. Gdybym podeszła jeszcze trochę bliżej
znalazłabym się na sene u boku Lou, więc postanowiłam się opanować i wziąć w
garść. Podskoczyłam kiedy podkład muzyczny rozbrzmiał na całej Sali. Chłopak
zaczął śpiewać. Wpatrywałam się w niego
uważnie. Cały teatr został zawładnięty przez znajomy głos. Uśmiechnęłam się do
siebie. Byłam już spokojna.. do czasu kiedy chłopak skończył piosenkę. Odezwał się pierwszy z jurorów.
- Bardzo dobre wykonanie. Piosenka trochę za prosta. Łatwo jej
sprostać. Mogłeś wybrać coś trudniejszego. Podoba mi się twoja barwa głosu.
Wydajesz się przesympatyczny. Ale to chyba nie wszystko.
Jurorka była druga w kolejce.
- Występ był niesamowity. Wydaje mi się, że szukamy kogoś takiego jak
ty. Jesteś młody, dobrze śpiewasz. Jedno z najlepszych wykonań jakie dziś
widziałam. Brawo.
W końcu odezwał się przewodniczący Simon.
- Muszę się zgodzić z Louisem ( pierwszy juror). Tej piosence łatwo
sprostać i tak naprawdę nie mogę cię ocenić. To było za mało. Przejdźmy jednak
do głosowania. Louis?
L: Niestety jak dla mnie nie jesteś gotowy a my nie jesteśmy gotowi na
ciebie. Jestem na nie.
Na Sali rozległy się okrzyki protestu. Ja sądziłam, że zaraz zemdleję.
Odezwała się kobieta.
- Mnie się spodobałeś. Chcę cię oglądać dalej. Tak.
Ludzie zaczęli wiwatować. Widać było, że spodobał im się występ. Wszystko
leżało teraz w rękach przewodniczącego. Byłam dobrej myśli mimo tego co
powiedział wcześniej.
- Nie będę owijał w bawełnę. Jesteś jeszcze młody. Możesz spokojnie
jeszcze popracować nad sobą i wrócić za rok. Na dzień dzisiejszy jestem na nie.
Zadźwięczało mi w uszach. Louis podziękował i uśmiechnął się. Ruszył w
moją stronę, zauważył, że jestem załamana. Podszedł do mnie i objął mocno.
- Byłeś niesamowity. Nie wiem dlaczego cię nie przyjęli. Niech ja im
tylko..
Louis się zaśmiał i poczochrał mi fryzurę. Skrzywiłam się lekko i
chwytając go za ramiona okręciłam o 180 stopni i wskoczyłam na barana.
- Spadajmy stąd. Jestem głodny.
awww, rozdział specjalnie dla mnie tak? trochę smutno, że nie przeszedł, ale pewnie za rok się dostanie.. albo za dwa. już nie mogę się doczekać aż napiszesz kolejny, ja dodam swój jak napiszę tylko coś chociaż "przeciętnego" może już niedługo <3
OdpowiedzUsuńcooooooo, jak oni mogli go nie przyjąć? haha, świetny! ;*
OdpowiedzUsuńfajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;)