niedziela, 19 lutego 2012

5 Mustang

Rozdział V
- Jedziemy do mnie. Wiem co będziemy robić.






Przez cały tydzień kiedy podświadomie czekałam na powrót Louisa z wyjazdu rodzinnego, spotykałam się z Angie. Tylko ona została mi w mieście bo Bianka przebywała na Węgrzech skąd pochodziła. Z dziewczynami znałam się od niedawna, ale od razu znalazłyśmy wspólny język. Nie mogłam wytrzymać dnia bez co najmniej jednego smsa od obydwu dziewczyn. Dni mijały strasznie wolno, a tak bardzo chciałam już się przekonać w czym jestem potrzebna Louisowi. Cierpliwość nie była moją mocną stroną.
Dziś umówiłam się  z Angie w klubie ‘ Black Sheep’ w centrum miasta. Nie miałam ochoty szaleć, ani się szykować na imprezę, jednak jeszcze bardziej nie uśmiechało mi się samotne siedzenie w domu. Przed wyjściem zadzwoniłam do Bianki.
- Hej B. Co u ciebie? Jak wakacje?
- Ohhh.. daj spokój. Tutaj cały czas pada. Jest jeszcze gorzej niż w Anglii. Spotykam się ze starymi znajomymi z którymi już w zasadzie nic mnie nie łączy. Chciałabym być z wami. Co robicie?
- Dzisiaj Angie porywa mnie do Czarnej Owcy.
- Z tonu twojego głosu wynika, że bardzo się cieszysz.
- Jestem zmęczona. Ale siedzieć w domu nie zamierzam.
- Rozumiem. Poszłabym z wami. Tam podają takie smaczne drinki. I jest tam taki przystojny barman.
- Bianka! – Zaśmiałam się do słuchawki.
- Ah. Miałam ci powiedzieć. Louis wypytywał mnie ostatnio o ciebie. Czyżbyś kręciła z moim kuzynem?
- Nic tych rzeczy. Jest wspaniały zyskałam nowego przyjaciela.
- No ja myślę. – Wyczułam w jej głosie podtekst. A może ona w moim. Jednak ja naprawdę nie miałam zamiaru wciągać się w żadne związki.
- Słuchaj. Muszę już lecieć. –Powiedziałam.
- Nie chcesz wiedzieć co mówił Louis?
- Nie. Dobranoc. Odpoczywaj i myśl o nas.
- Dobrze. Będę. Pa.
Rozłączyła się. Oczywiście, że chciałam wiedzieć co mówił o mnie Louis. A w szczególności o co wypytywał  moją przyjaciółkę. Wolałam jednak pozostać w ukryciu. Czyżbym właśnie okłamała Biankę?

Obudziłam się  z bólem nóg. Wczorajszy wieczór był niesamowity. Jak mogłam nie chcieć iść na tę imprezę. Spotkałam tam fotografa który zaprosił mnie na sesję zdjęciową. Będę więc miała zajęcie na najbliższe kilka dni i czas minie mi szybciej. Miałam nadzieję.

W końcu nadszedł upragniony wtorek. Minął już pierwszy miesiąc wakacji a na dworze robiło się coraz goręcej. I dobrze, uwielbiałam upały. Szczególnie tu w Anglii gdzie słonecznych dni przypadało na naszą kochaną wyspę naprawdę mało. Posprzątałam mieszkanie mając przy sobie cały czas telefon oczekując na wiadomość bądź telefon od Louisa. Zachowywałam się trochę jak opętana, jednak nie potrafiłam odpuścić. Chłopak sprawiał, że czułam się dopełniona. W końcu zadzwonił.
- Hej. Już wróciłem. Będziesz gotowa za 15 minut? Przyjadę po ciebie.
- Jasne. A co będziemy robić?
- Powiem ci jak się zobaczymy.
Westchnęłam tyko oscetacyjnie do słuchawki, w odpowiedzi usłyszałam jego dźwięczny śmiech. Także się zaśmiałam i rozłączyłam. Spakowałam wszystko co niezbędne do torebki i wyszłam przed dom zamykając go wcześniej na klucz. Po chwili chłopak podjechał na podjazd i wyszedł z samochodu.
- Cześć. Nareszcie jestem w domu.
- To mój dom Louis.
- Co za różnica. Ważne, że nie jestem u ciotki w Brighton.
- Byłeś nad morzem? I tęskniłeś za Doncaster? Słyszysz się?
- Kiedyś pojedziemy tam razem i zobaczymy ile wytrzymasz z moją ciotką.
- Proponujesz mi wyjazd czy straszysz Cecylią?
- I to i to.
Zaśmiałam się i spojrzałam na samochód Louisa.
- Jedziemy? – Zapytałam. Chciałam już być tam gdzie chciał mnie zabrać. Usiadłam na siedzeniu pasażera kładąc torebkę na kolanach.
- Powiesz mi gdzie jedziemy? Zaczynam się denerwować.
- Dobrze. Pomożesz mi przy kupnie samochodu.
- Naprawdę? To ja czekałam cały weekend na to, żeby pomóc ci w doborze samochodu? -Czy ja zdradziłam właśnie że czekałam na niego przez ten cały tydzień. Powinnam uważać na słowa.
- Ale Eleanor. To dla mnie bardzo ważny wybór. Powinnaś się cieszyć, że wybór padł właśnie na ciebie.
Uśmiechnęłam się lekko. Miał rację. Dla faceta wybór swojego samochodu to poważna decyzja. A on wybrał właśnie mnie jako swoją pomoc przy wyborze nowego cudeńka.
- Dobrze. Skoro tak to bardzo się cieszę.

- Wybierz czerwonego Mustanga.
- Chcę czarnego  Mercedesa.
- Jest odrapany. Wybierz Mustanga. Ma klimat, jest piękny.
- Ale Merc ma więcej koni mechanicznych.
- Zabijesz się na nim. Mówię ci wybierz Mustanga.
Chodziliśmy już po placu od dwóch godzin. Obejrzałam i siedziałam w tysiącach śmierdzących aut. Louis postanowił kupić używany wóz. Więc nie byliśmy w klimatyzowanym salonie tylko na placu z mnóstwem samochodów wystawionych na sprzedaż.
- Louis będziesz wyglądał w nim znakomicie. I ja zresztą też. Wybierz Mustanga.
- Zastanowię się. Wracajmy.
Byłam rozczarowana, że nie zdecydował się na żaden z samochodów. Ale przynajmniej miał sprecyzowany swój wybór. Cieszyłam się na powrót do domu. Miałam dość sterczenia w upale.
- Jedziemy do mnie.  Wiem co będziemy robić.
Oznajmiłam i poszłam w stronę samochodu Lou.

Kiedy Louis zaparkował na podjeździe do mojego domu odetchnęłam z ulgą. Nareszcie koniec tej felernej wyprawy. Najpierw przygotowałam nam wodę z lodem i cytryną a później kazałam mu iść za sobą do ogrodu. Z początku protestował, że woli zostać w klimatyzowanym mieszkaniu, ale ja byłam uparta i powiedziałam, że musi to dla mnie zrobić po tym co ja zniosłam dzisiaj dla niego. Zresztą oznajmiłam, że nie będzie żałował. Poszedł więc za mną, niezbyt chętnie, ale poszedł. Zaśmiałam się z jego miny na widok palącego słońca. Typowe z nas angole. Narzekać na deszcz potrafimy cały rok. Tak samo jak na jeden dzień wymarzonej pogody o którą cały czas się modliliśmy. Wyciągnęłam z garażu wąż ogrodowy i zamocowałam w spryskiwaczu w ogrodzie. Poszłam odkręcić kurek. Woda zaczęła kapać na wszystkie strony dając natychmiastowe schłodzenie. Bryza wody była wprost idealna.
Onieśmieliłam się kiedy Louis ściągnął koszulkę.  Wyglądał naprawdę świetnie. Ku mojemu zdziwieniu zaczął przeskakiwać przez natrysk niczym mały chłopiec. Śmiał się adekwatnie do zachowania.
Zaśmiałam się głośno.
- Mówiłam, że ci się spodoba.
- Jest niesamowicie! Często tak robisz?
- Nie muszę, woda często leci w taki sam sposób z nieba.
Zaśmiał się i stanął tuż nad strumieniem wody. Był cały mokry, a ja nie mogłam oderwać od tego obrazu wzroku. Byłam z siebie dumna że stworzyłam sobie takie widowisko.
Zazdrościłam mu że tak się dobrze bawi więc sama rozebrałam się od pasa w górę i podbiegłam do niego.
- Aaaa! Zimna!
- Idealnie co?
Zapytał i okręcił się mocząc plecy. Bawiliśmy się jak małe dzieci.
Kocham wspominać ten dzień, bo wtedy oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi.


5 komentarzy:

  1. fajny rozdział :)
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. niby ja piszę dobrze? dziewczyno tak właśnie przeczytałam wszystkie twoje rozdziały od deski do deski i wydaje mi się, że powinnam się od Ciebie uczyć. piszesz cudownie, i jeszcze lepiej mi się to czyta. chodź specjalnie nie przepadam za Eleanor ( co spowodowane jest z pewnością moim zauroczeniem do jej chłopaka, i cholerną zazdrością o urodę ) jestem fanką jej historii. o ile się nie mylę moje pb masz? jak tak to daj mi znać, będę czekać na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. strasznie miło mi się to czyta, jednak jeszcze wiele muszę się nauczyć. dopiero dokończyłam rozdział na the devil(...) i zaraz zabiorę się tam za dwójkę. nad have a choice muszę jeszcze pomyśleć, nie chcę spieprzyć rozdziału, a planuję napisać coś długiego. ale pamiętaj gdy tylko napiszesz kolejny to daj znać, bo czyta mi się to niesamowicie i nie wiesz co się stanie jak jednak nie napiszesz mi ;D

    OdpowiedzUsuń