sobota, 18 lutego 2012

3 Wizyta




Rozdział III




Obudziłam się wyjątkowo zadowolona z poprzedniego dnia. Dziewczyny były u siebie w domach a ja miałam czas na ogarnięcie mieszkania. Mały rozrachunek wczorajszego wieczoru rozpoczęłam w drodze do łazienki.
Impreza urodzinowa zakończyła się sukcesem. Nic nie zostało zniszczone, dzięki małej liczbie zaufanych gości. Bianka nie skończyła spita, tylko lekko podchmielona. Angie złamała obcas (mój obcas!). Ale nie mogłam mieć jej tego za złe. Bo kiedy ona zajmowała się Bianką, ja mogłam zająć się Louisem. A raczej on mną. Nie odstępował mnie na krok, a kiedy miałam już dość i chciałam jakoś od niego uciec, on posyłał mi ten swój zniewalający uśmiech i leciałam za nim jak ćma za światłem. 
Oprowadził mnie po domu i ogrodzie. Miał wielkie oczko wodne z małym mostkiem. Strasznie mi się tam podobało. Wszystko było rozmyślnie oświetlone i dawało zniewalający efekt, któremu nie mogłam się oprzeć. Weszłam ostrożnie na mostek upewniając się, że chłopak idzie za mną. Nie wiem dlaczego, ale naszła mnie dziwna wizja, że Louis wepchnie mnie do wody. Przyspieszyłam by się trochę od niego oddalić i już po chwili byłam na samym środku mostka. Spojrzałam w taflę wody. Louis pojawił się po chwili koło mnie i oparł się o barierkę.  Wszystko działo się po kilku drinkach i wspólnych tańcach. Głównie szaleńczych wywijasach przy największych Dance hitach tego lata. Miałam nadzieję, że chłopak jeszcze zdąży się spić i zapomnieć o tym jak wirowałam po parkiecie jak bączek. Czułam jakbym go już znała od dawna. A to był przecież dopiero drugi dzień naszej znajomości. Wszystko działo się chyba za szybko.  Cisza. Znowu zapadła cisza. Spojrzałam na  niego, on już od jakiegoś czasu przyglądał mi się. Musiałam się odezwać.
- Jak to się stało, że masz taki zniewalający głos? Zapytałam uśmiechając się po chwili od ucha do ucha.
- Wiesz.. zaczął powoli, chcąc się jeszcze chwilę zastanowić nad odpowiedzią wszystko zaczęło się od podśpiewywania pod nosem. Później było coraz śmielej. Rodzice zauważyli, że lubię to i coś może ze mnie być. Chodziłem jakiś czas na lekcje śpiewu, ale to nie było to. Wolę być samoukiem i tworzyć covery.
- Publikujesz je gdzieś? Zapytałam niemal natychmiast. On też się zaśmiał. Zadźwięczało mi w uszach. Chciałam uciec, to szło zbyt szybko. Poczułam pierwszego motylka rodzącego się w moim brzuchu.
- Stworzyłem swój kanał na YouTube i tam wrzucam swoje filmiki, ale nie podam ci mojego adresu.
- Co? Jak to? To mnie trochę ubodło, poczułam się jak idiotka.
- Wstydzę się. Nikt nie wie o nim. Dodał ciszej przybliżając się do mojej twarzy i szepcząc mi do ucha. Tam są filmy jeszcze z mojej młodości.
Zaśmiałam się głośno.
- Śpiewałeś przed chwilą na stole przy dziesiątkach osób, pozwalasz oglądać obcym osobom twoje covery w Internecie i teraz zachciało ci się wstydu?
- Wiesz, ludzie obcy oceniają obiektywnie, nie chcę żadnych nieszczerych opinii.
Spuściłam wzrok nie wiedząc co powiedzieć. W końcu odważyłam się spojrzeć na niego.
- Kiedy będę mogła znów ciebie posłuchać?
- Wkrótce. Odpowiedział szybko i pewnie. Wierzyłam mu.

Uśmiechałam się do swojego odbicia w lustrze. Tu kończyły się te miłe wspomnienia związane z chłopakiem. Później przyszły do nas dziewczyny i oznajmiły że muszę z nimi zatańczyć. Nie miałam ochoty opuszczać Louisa, ale to wyglądałoby dziwnie gdybym zaprotestowała. Krzyknął za nami że zamawia jeszcze jeden taniec ze mną. Ale już z nim nie zatańczyłam. Zniknął. Wypatrywałam go praktycznie cały czas, ale bez skutku.


Po dwóch tygodniach zdążyłam o nim zapomnieć. Nie myślałam o nim już tak często jak po imprezie. A motylek w brzuchu który narodził się wtedy na mostku zdążył gdzieś uciec. I znowu było tam pusto. Przeglądałam właśnie swoje port folio zastanawiając się nad uporządkowaniem go w kolejności chronologicznej. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zostawiłam stertę zdjęć na stoliku w salonie i potruchtałam w stronę drzwi. Niewiele myśląc chwyciłam za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu to był Louis.
- Cześć. Powiedział wesoło. Mam twój adres od Bianki. Pomyślałem o tobie kiedy odwoziłem ją na trening. ( Bianka trenuje hokeja.) To znaczy, myślałem już wcześniej, ale dopiero teraz naszła mnie myśl  żeby cię odwiedzić, dawno się nie widzieliśmy.
- W takim razie bardzo mi miło. Zapraszam do środka.
Uśmiechnęłam się szeroko i odsunęłam  robiąc mu przejście.  Rozglądał się uważnie. Podskoczyłam kiedy głośniej powiedział dzień dobry.
- Jestem tu sama. Poinformowałam go. To było naprawdę miłe kiedy zdałam sobie sprawę, że odwiedził mnie nie przejmując się czy moi rodzice są czy ich nie ma.
- Czemu siedzisz sama w pustym domu? Jest taki ładny dzień.
- Nie miałam gdzie pójść, wzięłam się też za porządki.
- Są wakacje. Korzystaj z nich. Powiedział uradowany i jednocześnie zawiedziony, że kiszę się w domu.
- Dziewczyny są zajęte. Sama nie mam ochoty nigdzie iść.
- To ja cię gdzieś zabiorę, podaj tylko miejsce i już& co to? Zbyła mnie jego niekompletna wypowiedź. Odwróciłam się w stronę w którą patrzył. O nie, moje zdjęcia. Oczywiście nie wstydziłam się ich, ale nie chciałam, żeby niektóre sesje były oglądane ze względu na to że chociażby były bardzo kiepskie i nie byłam z nich dumna.
- To moje.. moje port folio. Odpowiedziałam wzdychając i wzruszyłam ramionami jakby nigdy nic.
- Mogę zobaczyć? Zapytał i ruszył w stronę stolika.
- Ale, to nie jest uporządkowane. Pozwól, że.. Ale już miał zdjęcia w dłoniach i przeglądał.
Zasłoniłam twarz dłońmi rozchylając jednak lekko palce żeby mieć kontrolę nad tym co się dzieje. Chłopak przeglądał po kolei każde zdjęcie starannie je układając.
- Jesteś modelką? Nic nie mówiłaś. Powiedział zdziwiony .
- A co miałam powiedzieć. Hej, Louis wiesz co jestem modelką.
- Lubię jak wymawiasz moje imię. Louis. Zaśmiał się i wrócił do moich zdjęć. To mi się podoba. Dodał po chwili unosząc jedno z nich.
- Ja.. nie jestem z niego zadowolona.
- Co ci się w nim nie podoba. Jest bardzo naturalne. Wygląda jak ty teraz.
Poczułam że się rumienię. To był przemiły komplement.
- Mogę je zatrzymać skoro go nie lubisz?
Po co ci moje zdjęcie? Chciałam zapytać, ale tylko potrząsnęłam lekko głową, dalej zastanawiając się jak to się stało, że on teraz tutaj jest i przegląda moje porftolio, kiedy nawet Angie i Bianka nie miały nigdy dojścia do niektórych z tych zdjęć.
- Dzięki. Powiedział i odłożył na stoliku z dala od innych. W nagrodę pozwolę ci obejrzeć mój kanał na YT. Zaśmiał się.
- Naprawdę? Tak szybko się na to przygotowałeś? Zaśmiałam się razem z nim.
- Masz tu chyba komputer. Uniosłam wzrok dając do zrozumienia chłopakowi że mój pokój a wraz z nim komputer jest na górze.
- Chodźmy więc. Powiedział Lou i ruszył w stronę schodów.
Kiedy weszliśmy do mojego pokoju  czułam się nieco skrępowana, w przeciwieństwie do chłopaka który od razu rzucił się na moje łóżko. Podeszłam do mojego laptopa i ujęłam go w ręce. Usiadłam koło chłopaka zachowując odstęp jaki wydawało mi się że wypada zachować . Chłopak jednak po chwili znalazł się tuż obok mnie. Siedzieliśmy blisko siebie na łóżku i opieraliśmy się o ścianę. Lou podsunął komputer do siebie tak że leżał jedną połową na moim a drugą na jego udzie. Zdziwiłam się, bo do tej pory żaden z motylków nie wrócił. Ukradkiem spojrzałam na niego, był taki swobodny. Pewnie nie zastanawiał się tak jak ja nad setkami gestów, po prostu traktował mnie jak koleżankę. Jak dobrego kumpla.  Może ja też tak miałam czuć, skoro żaden z motylków nie powrócił. Zdałam sobie sprawę, że zyskuję właśnie wspaniałego przyjaciela i nie mogę zastanawiać się co będzie. Mamy teraz oglądać jego wystąpienia. I na tym powinnam się skupić. Rozluźniłam się więc automatycznie i spojrzałam na ekran komputera. Właśnie logował się na kanale YouTube. Zamknęłam oczy żeby nie zauważyć jego hasła. Siedziałam tak przez jakąś chwilę oczekując dźwięku wciskanych klawiszy, ale się nie doczekałam. Świetnie pewnie znowu mnie obserwuje. Nie otworzyłam oczu.
- Eleanor. Wszystko gra? Zapytał Louis, a w jego głosie można było bez trudu wyczuć rozbawienie.
Otworzyłam powoli jedno oko i spojrzałam nim na chłopaka.
- Tak. A dlaczego pytasz? Zapytałam głupkowato.
- Bo siedzisz z zamkniętymi oczyma. Jeżeli nie chcesz tego oglądać, to w porządku. Nie musimy. Dalej się ze mnie nabijał. Olaboga.
- Bardzo chcę. Tylko czekałam aż wpiszesz hasło.
- Moje hasło to carrotslover2000. Spojrzałam na niego spod byka. Wpisz sama. Dodał i zaśmiał się. Przesunęłam lekko komputer w swoją stronę i wbiłam litery. Zalogowało się.
- Mogłem się z tobą o coś założyć. Powiedział i wrócił do przeszukiwania strony.
- Na przykład o co? O marchewkę?
- Czemu nie?
- W sumie mogłoby być. Nie mam nic do marchewek.
Nie wiedziałam że spełniłam właśnie jedno z kryteriów Louisa jakim kierował się przy doborze swoich dziewczyn. 

4 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie jest naprawdę świetne . ;3 . Czekam na następne rozdziały . ; )


    ~Ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie ciekawe co dalej ; 3
    pozdrawiam i zapraszam do czytania mojego opowiadania monstrous. ;*
    http://www.photoblog.pl/monstrous/profil

    OdpowiedzUsuń
  3. 29 yr old Structural Analysis Engineer Stacee Hegarty, hailing from Burlington enjoys watching movies like My Father the Hero and Embroidery. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. sprobuj tak

    OdpowiedzUsuń