Rozdział XI
Warknęłam i z całej siły szarpnęłam kluczyk, wtedy usłyszałam dźwięk łamania i uderzyłam twarzą we framugę.
Przeklęłam na głos po czym od razu zaczęłam się rozglądać czy nikt nie był tego świadkiem. Na szczęście nie. Zsunęłam się na ziemię zrzucając torbę koło siebie a klucze cisnęłam w powietrze. Na szczęście rodzice pomyśleli o zamontowaniu małego daszka nad drzwiami, przynajmniej nie musiałam moknąć. Było bardzo późno mimo to zdecydowałam się zadzwonić do Bianki, ona miała moje zapasowe klucze od domu. Miała wyłączony telefon. Angie? Spróbowałam zadzwonić do drugiej przyjaciółki. Brak zasięgu. Świetnie. Została mi tylko babcia mieszkająca we Francji i rodzice którzy byli.. właściwie nie wiadomo gdzie. Załamałam ręce i usiadłam po turecku obejmując swój telefon w dłoniach i przejeżdżając palcami po mokrym od deszczu wyświetlaczu. Skrzywiłam się lekko kiedy przyszło mi do głowy że Louis może mieć jeszcze moje zapasowe klucze, ale do niego nie chciałam dzwonić. Jako dobra przyjaciółka musiałabym zagadnąć o jego dziewczynę, a tego w żadnym wypadku nie chciałam robić. Postanowiłam dzwonić raz do Angie raz do Bianki i w końcu dodzwonić się do jednej z nich. Kiedy zadzwonił telefon odebrałam nie upewniając się kto dzwoni.
- No nareszcie! Ile można do ciebie dzwonić? Słuchaj już jestem w Doncaster, ale złamał mi się klucz, jesteś może w stanie jakoś dostarczyć mi swój zapasowy?
- Skoro złamał ci się klucz to nawet zapasowego nie wsadzisz do zamka. I wcale do mnie nie dzwoniłaś wcześniej..
To właśnie jest moje cholerne szczęście.
- Louis! - Zawołałam z udawanym entuzjazmem, a kiedy uświadomiłam sobie co powiedział uderzyłam lekko otwartą donią w czoło.
- Masz rację, na nic mi zapasowy klucz.
- Wejdź tylnym wejściem.
- Nie mam klucza.
- To dlaczego ja go mam? - Czułam w jego głosie rozbawienie i automatycznie uśmiechnęłam się.
- Są pewne sprawy których nigdy nie zrozumiem. - Zaśmiałam się.
- Zaraz będę.
Będę musiała poważnie ze sobą porozmawiać na temat sprawdzania od kogo odbieram telefony.
- Boże Eleanor jak ty wyglądasz?
Zawołał wybiegając z samochodu i zmierzając w moim kierunku. Odetchnęłam z ulgą, że nie ma z nim tej jego ukochanej, po tym związku wszystkiego można się spodziewać. Przynajmniej w moim mniemaniu.
- Ty już lepiej się nie odzywaj i dawaj klucz.
- Powiedziała dziewczyna do swojego przyjaciela który ratuje ją z opresji o 2 w nocy. - Zaśmiał się i biorąc moją torbę ruszył w kierunku ogrodu. Po drodze schylił się po moje klucze i spojrzał pytająco na mnie.
- Nie pytaj lepiej. - Zaśmiałam się i poczłapałam za nim. Wchodząc do domu i czując swojski zapach utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma to jak w domu.
- Idź się przebierz, ja zrobię herbatę i pogadamy.
O nie .. tylko nie to. Mimo szczerych obaw a propos rozmowy, grzecznie ruszyłam w kierunku schodów prowadzących do mojego pokoju. Po drodze pozbawiłam się przylegającej do ciała koszulki, na co usłyszałam ciche gwizdanie Louisa.
- El bez takich, ja mam dziewczynę.
Zrobiłam się czerwona jak burak i okrywszy się koszulką popędziłam na górę.
- El, przecież ja żartowałem! - Krzyknął za mną a ja wbiegłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Wcześniej normalnie nie wstydziliśmy się siebie.. czy naprawdę wszystko miało się zmienić? Wiedziałam, że żartował, ale kiedy przypomniał mi o fakcie że już nie jest sam i usłyszałam to z jego ust, naprawdę w to uwierzyłam. Westchnęłam ciężko i poszłam się przebrać w suche ubrania.
Zeszłam na dół dalej czując się niezręcznie i miałam nadzieję, ze chłopak nie wróci do zajścia sprzed kilku minut.
- I jak było w Londynie? - Zapytał kiedy usłyszał, że wchodzę do kuchni.
- Ty mi lepiej powiedz jak to się stało, że jesteś z Hannah co ? - zapytałam jak na normalną przyjaciółkę przystało, bo prawdziwa Eleanor odwlekałaby ten temat. Teraz musiałam myśleć nad każdym wypowiedzianym słowem i jego tonacją a także wydźwiękiem. Myślałam jak zachowywałabym się gdyby to Angie znalazła sobie nowego chłopaka. Ją od razu bym wypytywała o wszystko. Zwyczajnie musiałam wczuć się w odgrywaną teraz rolę. Choć to wiele mnie kosztowało, to nie mogłam się sprzedać.
- Ah. - Zaśmiał się Louis. - Od początku dobrze się z nią dogadywałem. Ale na balu zaiskrzyło. Naprawdę mocno. - Zaśmiał się i spojrzał na mnie, wtedy błyskawicznie przybrałam maskę, głupkowaty uśmiech i podniecenie. Wskoczyłam na blat znajdujący się za nim, był w trakcie robienia herbaty i tostów więc mogłam spokojnie ściągnąć fałszywą maskę i mówić do jego pleców.
- No, ale tak krótko się znacie...
- Wiem. - Przerwał mi. - Ale czuję jakbym znał ją od bardzo dawna.
Boże, co ty opowiadasz? Poznałeś ją przez miesiąc bardziej niż mnie? Pomyślałam i przeczesałam palcami wilgotne włosy.
- Dzisiaj pojechaliśmy na lodowisko. Wiesz w tamto miejsce gdzie mi kiedyś pokazałaś. O. zobacz. - Wyciągnął telefon chcąc zapewne pokazać mi zdjęcie ich obojga , bo chyba nie budynku lodowiska.
Wyciągnął w moim kierunku telefon, przybrałam maskę. Szło mi całkiem nieźle.
Jak mogłeś zabrać ją w miejsce w które sama kiedyś cię zabrałam? Te słowa aż cisnęły mi się na usta, jednak przełknęłam tylko ślinę i uśmiechnęłam się sztucznie. Chłopak schował telefon i odwrócił się by zalać herbatę. Przewróciłam oczami mając ochotę kopnąć go z całej siły w dupę!
- Ale zapytałeś ją czy.. jak to się stało! Opowiadaj jestem kobietą, lubię plotkować! - Ten tekst pochodził z mojego scenariusza i nienawidziłam siebie za to co teraz robiłam. Jak jednocześnie kłamałam przed nim i skazywałam się na słuchanie tego wszystkiego.
- To było tak. - Dajcie pistolet. - Zaprosiłem ją na bal kiedy ty się nie zgodziłaś. Ja Louis Tomlinson miałem iść sam na bal? Była zwykłą koleżanką, ale jak ją zobaczyłem na balu. Wyglądała ślicznie. Widziałaś pewnie zdjęcia..
Kiwnęłam błyskawicznie głową.
- Tańczyliśmy, trochę wypiliśmy.. pocałowała mnie i jakoś tak, samoistnie zostaliśmy razem. Nie pytałem jej o nic.
Przytaknęłam chcąc dać mu do zrozumienia że wiem o co chodzi, rozumiem i żeby najlepiej się zamknął, albo oblał mnie wrzątkiem.
- Czemu do mnie zadzwoniłeś? Przed chwilą, coś się stało?
Zmieniłam nagle temat nie chcąc już udawać przykładniej przyjaciółki.
- Nie. Chciałem się dowiedzieć czy wróciłaś bezpiecznie. Wcześniej sprawdziłem rozkład pociągów i obliczyłem o której mniej więcej możesz być w domu.
Ponownie przytaknęłam. W zasadzie od kilkunastu minut machałam głową jak te małe pieski które się stawia w samochodach by denerwowały ludzi przesiadujących w aucie. Natychmiast przestałam.
- Więc.. jak poszło?
- Tak sobie. Miałam za małe buty, kilka razy zachwiałam się na wybiegu. - Nie mogłam przecież przyznać się do tego że tak się przejęłam wpisem na Facebooku, że Louis ma dziewczynę, że nie mogłam się skupić na pracy. - Przez co pociągnęli mi trochę z pensji. Ale niedużo. Ah.. i mam coś dla ciebie!
Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z blatu podbiegając do swojej torby. Podeszłam do niego z wyciągniętymi do przodu bokserkami z napisem " I love London."
- Hah.. tylko nie mów Hannah! - Panie i Panowie oto mistrz w psuciu mi humoru i rujnowaniu życia, przed Państwem Louis Tomlinson. - Dziękuję są wspaniałe.
- Spokojnie to będzie nasza tajemnica.
To miał być świetny żart a skończyło się na tym, że poczułam się niezręcznie. Od teraz postanowiłam mieć się na baczności, czyli już zawsze będę musiała udawać kogoś innego.
Napiliśmy się herbaty i zjedliśmy tosty kończąc oglądanie RRRrrr siedząc na ziemi pod jednym kocem. Powinnam czuć się jak dawniej, że odzyskałam to co chciałam. Ale czułam się okropnie. Zasnął w połowie filmu z opartą głową o siedzenie kanapy. Oczywiście z otwartą na oścież buzią. Miałam ochotę odegrać się na nim za to co zrobił mi rok temu zatykając nos, ale tylko wyłączyłam telewizor i opierając się na łokciu wpatrywałam się w niego. Po dłuższej chwili przysunęłam się najdelikatniej jak potrafiłam do niego unosząc wcześniej lekko koc. Lustrowałam jego twarz, znałam ją tak dobrze. Każdy jego pieprzyk, najmniejszą bliznę i jej historię. Hannah na pewno nie wiedziała, że małe, niedostrzegalne wgłębienie na jego łuku brwiowym jest od uderzenia w kant stołu w podstawówce. A małe przebarwienie na szyi od oparzenia olejem kiedy chciał zobaczyć jak smażą się pączki, miał wtedy 8 lat. Przejechałam delikatnie palcem po ciemnej plamce. Wiedziałam, że się nie obudzi, miał twardy sen, czego również nie wiedziała blondynka. Przysunęłam się bliżej i pocałowałam go w skroń zaciągając się jego zapachem. Wstałam kładąc go delikatnie na miękkim dywanie. Podłożywszy mu poduszkę pod głowę, przykryłam kocem. Sama zaś ułożyłam się na kanapie. Wpatrując się w śpiącego pode mną chłopaka zasnęłam z lekkim uśmiechem na ustach,
Rano obudziłam się sama, przykryta tym samym kocem z dziwnym uczuciem, że mam na policzku zaschniętą łzę.
______________
wiele powtórzeń, wiem przepraszam. kiedy to pisałam wydawało się lepsze. co sądzicie? jak wy byście się zachowywały na miejscu Eleanor ?
angela <3
@ prettysparkles
faan <3