niedziela, 22 kwietnia 2012

21 Jej dyktafonik to najmniejszy problem.


- Więc to ty jesteś Amy. – Stwierdziłam rzecz oczywistą odkładając dyktafon obok siebie dyskretnie włączając przycisk. Chciałam mieć wszystko nagrane, nawet jeśli miało się to odbywać bez jej zgody.
- A ty Natalie.
- Dlaczego to zrobiłaś? Zayn naprawdę cię pobił?
- Wszystko wymknęło się spod kontroli. – Dziewczyna wstała i podeszła do okna. Jakby nie chciała, żebym na nią patrzyła. Wolałam kiedy siedziała na miejscu. Chciałam mieć ją na oku, jakbym się bała, że zaraz wyskoczy z okna by uniknąć rozmowy ze mną.
- O czym ty mówisz? – Wsunęłam dyktafon do wewnętrznej kieszeni marynarki i podeszłam do niej. Oparłam się łokciem o parapet i spojrzałam na jej twarz. Zaszkliły jej się oczy. Podniosłam lekko brwi dając jej do zrozumienia, że milczeniem nic nie wskóra i oczekuję jej odpowiedzi w tej chwili.
- Zayn nic mi nie zrobił. Wszyscy są niewinni. Ja po prostu nie sądziłam, że cała ta akcja będzie tak głośna. Szybko będzie można się zorientować, że żadna Amy nie istnieje.
- Dlaczego chciałaś im zaszkodzić? 
- Poczułam się źle kiedy zobaczyłam ciebie z Louisem.
Przyłożyłam palce do skroni.  Ta dziewczyna była niesamowita.
- Jesteś chora. – Wydukałam cicho i złożyłam ręce na piersi. – Co ci przyszło do głowy? Przecież to mogło zniszczyć ich karierę. Poza tym jeśli chciałaś zaszkodzić Lou dlaczego uwzięłaś się na Zayna?
- Louis trzymał się z daleka. Do tego mógł mnie poznać. A Zayn, Zayna można najszybciej oskarżyć o pobicie. Szybko się upija i staje się wtedy agresywny.
- Przecież ty zostawiłaś Louisa. Dlaczego w takim razie chciałaś.. – Nawet nie wiedziałam o co mam pytać. Wszystko było tak niedorzeczne.
- Musisz przyznać, że jest wart uwagi.
- Rzuciłaś go.
- Sądziłam, że to dobry wybór myliłam się.
Pokiwałam głową. Od początku wiedziałam, że jest nienormalna.
- Będziesz musiała powiedzieć to w sądzie.
- Wycofam zarzuty.
- Nie pozwolą ci tak łatwo zamknąć tej sprawy. Szybko wszystkiego się domyślą. Musisz się przyznać. 
- Mam znajomości. Załatwię to po swojemu.
Była uparta i pewna swego. Dokładnie taka jaką ją zapamiętałam. Wyciągnęłam dyktafon z kieszeni.
- Mam wszystko nagrane. Tu już nie znajomości wchodzą w grę.
Podeszłam do swojej torby leżącej na kanapie i chwyciłam ją w dłonie.
- To wszystko z mojej strony. Mnie już nie musisz się tłumaczyć. Wiem najważniejsze. Chłopcy są niewinni. Nie chce mi się na ciebie patrzeć, a tym bardziej wysłuchiwać tego wszystkiego. To już nie moja działka.
- Nie rób tego.
Zatrzymałam się przy wyjściu z pokoju.
- W ten sposób załatwisz mnie. Zniszczysz życie.
- Ty chciałaś zrobić to piątce niewinnych, świetnych chłopaków.
Hannah spuściła wzrok skręciła włosy zarzucając je na ramię.
- Wiem. Teraz dociera do mnie jak to wszystko wymknęło się spod kontroli. Ale uwierz mi, nie wiedziałam co robię. Tak bardzo ciążył mi twój widok z Louisem. 
- Kto cię pobił? Skoro nie był to Zayn? – Zapytałam jeszcze zanim wyszłam z pokoju ignorując jej wcześniejsze wyznania. Nie działały na mnie. 
-  On. – Wskazała na mięśniaka który wszedł właśnie do pokoju.- Zleciłam mu to.
- Brawo Hannah, nawet nie wiesz w jakich jesteś tarapatach. Radzę ci już zastanawiać się nad tym jak tłumaczyć się przed sądem. Choć ty już chyba nic nie wskórasz.  Przepraszam. – Zwróciłam się do mężczyzny zmuszając by mnie przepuścił.
W drodze do samochodu zastanawiałam się w czym przed chwilą brałam udział i sama nie mogłam się nadziwić do jakich rzeczy zdolna jest Hannah. Nie chciałam dzwonić do chłopaków i tłumaczyć im wszystkiego przez telefon. Tak mało było do wyjaśniania a zarazem tak dużo. Spojrzałam w górę na okno w którym dalej stała blondynka. Wpatrywała się we mnie wzrokiem całkiem innym niż wcześniej. Zawsze była pełna nienawiści, zazdrości. Teraz pełna była smutku i skruchy. Spuściłam głowę i wsiadłam do samochodu. Chwyciłam za dyktafon włączając nagranie. 
" Zayn nic mi nie zrobił. Wszyscy są niewinni... bzzz... Zayna można najszybciej oskarżyć o pobicie. Szybko się upija i staje się wtedy agresywny... bzz...Poczułam się źle kiedy zobaczyłam ciebie z Louisem...bzzz..Mam znajomości. Załatwię to po swojemu.. ".
- Perfidna zołza. - Burknęłam odpalając silnik i ruszając do domu.

Chłopcy siedzieli na kanapie i fotelach wpatrując się we mnie tępo.
Harry był w pełnym szoku i siedział na oparciu fotela z otwartą buzią.
Zayn był wkurzony, naprawdę wkurzony.
Niallowi było przykro. Złożył ręce w koszyczek i bawił się palcami.
Twarz Liama nie wyrażała żadnych uczuć, ale wydawało mi się, że mu ulżyło, tak samo jak mnie.
Louisowi zaś było głupio. Jakby czuł się winny przez całą tą sytuację. Siedział sam na fotelu wpatrując się we mnie, jego wzrok nie miał uczuć. W pewnym momencie pociągnął mnie za rękę ku sobie, widząc jak niezręcznie się czuję przynosząc takie niewygodnie wieści. Wylądowałam niezgrabnie na jego kolanach ale zaraz zostałam ciepło objęta i przytulona. Chwyciłam go za dłoń, wciąż wertując miny chłopaków. Wciąż milczeli. To mi ciążyło.
- Zazwyczaj mieliście więcej do powiedzenia. Hej! - Machnęłam ręką przed twarzą Liama który był najbliżej mnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Wstał będąc gotowym do przemowy. Wiedziałam, że podoła zadaniu taty zespołu.
- Chłopaki, chyba powinniśmy się cieszyć. Wiemy, że Zayn jest niewinny. A Eleanor ma dowód na winę Hannah.
- " Wiemy, że Zayn jest niewinny"? Wątpiłeś w to ? - Zapytał cicho Niall poprawiając się na siedzeniu i spoglądając niepewnie na mulata, który jeszcze bardziej spochmurniał.
- Oczywiście, że nie. Nie tak to miało zabrzmieć.
Odwróciłam głowę by spojrzeć na Louisa błagalnie. " Proszę zrób coś, żeby nie wynikła z tego kolejna awantura." Zdawałam się przekazywać wzrokiem. Chłopak wychylił się zza moich pleców i wkroczył do akcji zanim jeszcze padły niepotrzebne słowa.
- Podsumowując. Zayn jest niewinny. Wiemy kto jest sprawcą zamieszania. Jesteśmy bezpieczni. Możemy wracać do roboty. A nasza reputacja i przyszłość zespołu nie wisi na włosku. Zayn przestać się dąsać. Liam już się nie odzywaj. Niall więcej życia. Hazza.. ty nic nie rób lepiej.
Zaśmiałam się cicho i poklepałam Louisa lekko po kolanie dziękując w ten sposób za pomoc.
- Chcecie jakoś uczcić szybkie rozwiązanie sprawy?
- Chcemy ci przede wszystkim podziękować. Gdyby nie ty, dalej bylibyśmy w punkcie wyjścia. - Liam uśmiechnął się do mnie a reszta chłopaków w mgnieniu oka zaczęła dynamiczne machać głowami. Wyglądali jak te kiczowate pieski, które stawia się zawsze w samochodach. Uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że już nic wam nie grozi. Ale szkoda też że wszystko trwało tylko dwa dni. Moglibyście tutaj dłużej zawitać. Teraz pewnie będziecie musieli wyjechać. - Usiadłam bokiem na kolanach Lou by cały czas móc na niego patrzeć. Objęłam go jednocześnie ramieniem. Chłopak wygiął usta w skośnym grymasie i pokiwał lekko głową.
- Też chciałbym trochę zostać w Doncaster. - Pociągnął mnie lekko za ostający kosmyk włosa opadający niedbale wzdłuż twarzy. Obiłam się czołem o jego policzek.
- Dosyć tego dobrego. - Powiedział Harry wstając i ciągnąc mnie lekko za nogę. - Gołąbeczki. Pora zrobić coś pożytecznego.

- Trzeba udowodnić jakoś jego winę! Wymyśl coś! - Siedziałam na przeciwko mojego ochroniarza, który jednocześnie był moim pomagierem i najwięcej wiedział o całej sprawie.
- Ale Hannah. On jest niewinny. Jak możesz udowadniać czyjąś winę jak jest niewinny?
- Gadasz jak małe dziecko. Wszystko można zaaranżować. Załatw mi chłopaka który wygląda jak on.
- Co chcesz zrobić? Błagam cię nie kombinuj, już i tak masz na ogonie całą tą Eleanor.
- Jej dyktafonik to mały pryszcz i najmniejszy problem.
Barry spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja uśmiechnęłam się tylko kącikiem ust. Nie chciałam dać za wygraną.

Usłyszałam pukanie do drzwi i zsunęłam się z kolan Louisa. Wiedziałam, że to jedna z moich przyjaciółek, bo poznałam nasz ustalony niegdyś sposób pukania. Zapomniałam, że to kiedykolwiek funkcjonowało.
To była Angie.
- El, słuchaj potrzebuję od ciebie ten żakiet co kiedyś pożyczyłaś od Bianki. Pytałam się już jej.. - mówiła powoli pokonując odległości korytarza, kiedy weszła do salonu gdzie znajdowali się chłopcy była tak przejęta że nawet ich nie zauważyła, wpatrzona w swoje palce wyliczała kolejno daty- bo wiesz 23 mam spotkanie w sprawie pracy, a już 25 muszę iść na imieniny babci a on by się nadawał i na to i na to.
Dziewczyna usiadła na krześle przy barze i dopiero wtedy kątem oka zauważyła, że nie jest jedynym gościem w moim domu. Uchyliła lekko buzię, miałam wrażenie, że zaraz zacznie się ślinić. Na szczęście do tego nie doszło.
- El.. pomóż mi wyjść z tego z twarzą. - Szepnęła do mnie.
Zaśmiałam się równocześnie z pozostałą piątką.
- Chłopaki. To jest moja przyjaciółka, Angie. Chłopaków już znasz.
Uśmiechnęła się miło, jednocześnie patrząc na mnie karcąco. Widocznie nie chciała, żeby chłopcy wiedzieli, że jest w pewnej mierze ich fanką.
- To co z tym żakietem.. ? - Zapytała nieśmiało, czerwieniąc się i co chwilę łypiąc okiem na Nialla który zdawał się jej nie zauważać, wiedziałam, że najbardziej lubiła właśnie jego.
- Już go szukam. Chodź ze mną na górę. Louis.. - zwróciłam się do chłopaka, który przeniósł na mnie wzrok, który wcześniej spoczywał na Harrym. - Zobacz, czy basen jest sprawny. Dzisiaj zapowiada się upalny dzień.
W pokoju zaraz zrobiło się gwarno od zadowolonych okrzyków One Direction. W mgnieniu oka znaleźli wyjście do ogrodu i już ich nie było.
- Dlaczego nie mówiłaś? - Skarciła mnie Angie.
- Długa i skomplikowana historia. Nawet nie wiem czy mogę ci ją opowiedzieć.
- No dobrze, zrozumiałe, ale dlaczego wyskoczyłaś z tym basenem. Chcesz mnie zabić?
Zaśmiałam się.
- Chodź już lepiej.

__________________________
Do jednej z czytelniczek:
Bardzo się cieszę, że podoba ci się opowiadanie i bardzo mi z tego powodu miło. Ale czułam się trochę oszukana kiedy zaspamowałaś poprzedni wpis swoimi komentarzami.

Jak się podoba?

Wszelkie pytanie kierujcie tu: http://www.formspring.me/stylesharryHGDD
Dla nowych wiadomości o opowiadaniach mój TT: NedaPoland

sobota, 7 kwietnia 2012

20 Przemyśleliście to w ogóle ?


W poprzednim rozdziale: One Direction zajmuje trzecie miejsce w X factorze. Kilka dni po zakończeniu programu chłopcy przyjeżdżają do domu Eleanor, wyjaśniając, że Zayn jest podejrzany o pobicie jednej z nachalnych fanek. Sam chłopak był pijany i nic nie pamięta.

Otworzyłam oczy po czym od razu je zamknęłam, mając nadzieję, że tym sposobem obudzę się jeszcze raz, ale w innej rzeczywistości. Nie chciałam budzić się w takiej gdzie zespół mojego chłopaka wprowadza się do mojego domu i traktuje go jak hotel. Nie miałabym nic przeciwko gdyby dostosowali się do moich uwag i spali tam gdzie im przygotowałam miejsce do spania. Lou miał spać ze mną, Liam i Niall w sypialni moich rodziców a Zayn i Harry na kanapach na dole w salonie. Skończyło się tym, że koło mnie chrapał Louis, a na jego klatce piersiowej spod kołdry wystawała stopa Nialla. Dobre kilka minut zajęło mi przejście nad chłopakami. W końcu zeskoczyłam na dywan i udałam się na ogólne oględziny. Najpierw udałam się do sypialni gdzie spali wszyscy trzej pozostali. Uśmiechnęłam się do siebie mimowolnie. Widok był nieziemski i byłam pewna, że gdybym zrobiła im zdjęcie i wrzuciła na jakikolwiek portal społecznościowy rozpętała by się burza spamów od fanek. Dlatego też cicho zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki.

Po kąpieli postanowiłam posprzątać po wczorajszej kolacji i zająć się przygotowaniem śniadania. Chłopcy jedli za czterdziestu i brudzili za stu. Musiałam z nimi poważnie porozmawiać. Wyszłam do sklepu kupić tosty. Kiedy wróciłam z zakupów chłopcy już szwendali się po domu w rozczochranych włosach i rozciągniętych ubraniach. Westchnęłam i poszłam do kuchni odstawić zakupy.
- Jak się spało chłopaki? – Zapytałam zastając w kuchni Liama, Zayna i Nialla. Ostatniemu zamknęłam lodówkę przed nosem. – Zaraz będzie śniadanie.
- Wspaniale. Mógłbym tu mieszkać do końca życia. – Odpowiedział Niall odwracając się tyłem do lodówki i śledząc moje ruchy. Chyba czekał aż odstawię torby z żywnością i na chwilę się od nich oddalę by mógł sprawdzić co jest w środku. Postanowiłam być ostrożna. Byłam pewna, że decyzję o pozostaniu u mnie na stałe podjął zaraz o tym jak oświadczyłam, że zajmę się śniadaniem.
- Właśnie o tym musimy porozmawiać. – Spojrzałam na nich uśmiechając się i ruchem ręki wygoniłam ich z kuchni. – Zmiatajcie teraz i idźcie się ubrać. Na śniadaniu macie być pachnący i czyści. Tylko nie zabrudźcie mi łazienek.
Trójka zaśmiała się i wyszła posłusznie na korytarz, po czym na piętro.
Kiedy wszystko stało na stole zawołałam ich i usiadłam na swoim miejscu czekając na atak. Nie było jednak aż tak źle jak sądziłam. Najpierw pojawił się Louis.
- Cześć, gdzie byłeś kiedy Niall chciał zjeść wszystko na surowo. – Zapytałam kiedy ten całował mnie w czoło na powitanie.
- Brałem prysznic. Co my tu mamy? – Już zapomniał o moim istnieniu. Zaśmiałam się.
- Naleśniki i tosty. Mam nadzieję, że wystarczy.
- Wczoraj po prostu byliśmy zmęczeni po długiej jeździe. Nie zatrzymywaliśmy się nigdzie. – Usiadł na krześle obok mnie i sięgnął po tost.
- Dzień dobry. – Zza framugi wyłonił się Harry. – Reszta już idzie. Chciałem zając dobre miejsce. – Uśmiechnął się do mnie i usiadł naprzeciwko Louisa.
Reszta zeszła razem, Liam i Niall mieli jeszcze mokre włosy.
- Przepraszamy, że tak zwaliliśmy się tobie na głowę. – Zaczął Liam który zlekceważył jako jedyny stół zastawiony smakołykami. – Ale to była pierwsza myśl jaka wpadła nam do głowy. Jak widać chyba niepotrzebna. To że zwialiśmy sprawia, że wyglądamy i zachowujemy się jak winni.
- Mówimy tu o mnie Liam. Wszystko przeze mnie. – Rzucił Zayn drapiąc się po ramieniu ze zdenerwowania.
- Ale nawet jeżeli chodzi o ciebie, to o nas, tak? – Reszta pokiwała głowami, każdy miał pełną buzię. Wyglądali przy tym komicznie.  – Poza tym, wcale nie jest powiedziane, że coś jej zrobiłeś. Przecież nie pamiętasz, byłeś pijany.
- Niestety tak. – Mruknął podejrzany. 
- Możecie zostać ile chcecie. O ile pomożecie mi we wspólnym mieszkaniu..  – Chciałam mówić dalej ale przerwano mi.
- Ja zapłacę za jedzenie! – Krzyknął Niall niemalże opluwając siedzącego naprzeciwko Liama.
- Ja za wodę! Biorę długie kąpiele. – Przyznał się bez bicia Harry.
- Mogę zapłacić za gaz.. -  rzucił Liam.
- Ja za prąd. – Uśmiechnął się Zayn.
- A ja .. po prostu będę. – Powiedział Lou od razu zostając obrzuconym kawałkami naleśników. – Dobrze. Telefon zostaw mnie. – Uśmiechnął się do mnie i szturchnął lekko bosą stopą w łydkę.
- Nie chciałam żebyście za wszystko płacili.. chodziło mi o coś innego..- Znowu zaczęli mówić.
- Ale dla nas to pryszcz. Zarobiliśmy już trochę. I chcemy ci pomóc.
- Czyli jednak macie zamiar zostać na długo? – Zapytałam niepewnie, co ich nawet nie ruszyło. Kochałam w nich to że mogłam być szczera.
- Nawet gdybyśmy mieli zawitać tu tylko na trzy dni. Opłacimy cały miesiąc pasuje? – Zapytał Liam.
- Wiecie że nie o to mi chodziło. Po prostu nie zostawiajcie po sobie takiego bajzlu. – Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Ok. Będziemy po sobie sprzątać. – Obiecał Harry i sięgnął po naleśnika.
Westchnęłam wszystko poszło nie tak. Cała rozmowa. Czułam się niezręcznie kiedy zaoferowali mi pomoc finansową. Do tego nie wiedziałam na ile zostają i jak dalej potoczy się sprawa.
- Dobrze… a co zrobicie z tą dziewczyną? Będą was przecież szukać.
- Na razie nie. Jestem tylko podejrzany. Jeszcze nie była nawet przesłuchiwana. – powiedział Zayn.
- Skąd wiesz? – Zapytałam.
- O wszystkim mówi mi nasz manager.
- Pozwolił wam wyjechać.
- W pewnym sensie.
Westchnęłam. Louis zauważył, że jestem niezadowolona z faktu, że wiem tak mało.
- Chodzi o to, że tam siedzieliby nam na ogonie dziennikarze i cała reszta. Wiedzą, że mogą nas szukać w naszych domach. U ciebie nikt nie będzie nas szukał. - Pokiwałam głową.
- A poza tym.. - zaczął niepewnie Harry. - Chcieliśmy cię prosić o małą przysługę.
Skrzywiłam się lekko. Już wiedziałam, że wcale nie będzie taka mała. Chłopcy patrzyli po sobie i walczyli na wzrok, chcąc zmusić innych by zaczęli temat.
- Louis.. możesz powiedzieć o co chodzi?- Zwróciłam się w końcu do chłopaka. Reszta odetchnęła i wróciła do jedzenia. Louis odłożył teatralnie sztućce i wyprostował się.
- Chodzi o to, żebyś pojechała tam..
- O nie! Louis proszę cię!
- Ale Eleanor wysłuchaj mnie. - Chwycił mnie za rękę którą zaczęłam wymachiwać. - Chcemy.. to znaczy prosimy cię wszyscy, abyś pojechała tam i zrobiła zwiady..
- Ale mówiliście, że wasz manager..- Przerwałam mu po czym on mnie.
- Ale El, on nie może porozmawiać bezpośrednio z nią.
Zaśmiałam się.
- Chcecie, żebym ją wypytała o to co się stało? Jako kto? To niedorzeczne. Przemyśleliście to w ogóle?
- Właśnie chyba nie do końca.. - mruknął Zayn.
- Nie! Wszystko przemyślane. - Podskoczył na krześle Niall. - Na początek myśleliśmy, że możesz podać się za dziennikarkę.  Później wpadliśmy, że możesz podać się za jej koleżankę.
- Niall, koleżankę by pamiętała... - powiedział pogardliwie Harry. - I w cale nie rozważaliśmy twojego pomysłu.
- Mogę podać się za tę dziennikarkę.- Powiedziałam głośno zanim zaczną się sprzeczać. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Mina każdego wyrażała coś innego. Uśmiechnęłam się zwracając się do Louisa.
- Jeśli to ma wam pomóc. Ale jak mam ją namówić do wywiadu?
- Ona chętnie rozpowiada co jej zrobiłem. Jakby chciała nam zaszkodzić. - Powiedział Liam.
- Dobrze. Do Londynu w końcu trzy godziny jazdy. Mogę poświęcić jeden dzień. Jutro z samego rana wyruszam. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam sprzątać ze stołu. Wtedy chłopcy zaprotestowali i kazali mi iść odpocząć. Sami zabrali się za sprzątanie. Uśmiechnęłam się i poszłam do siebie rozmyślać jak to wszystko rozegrać.

Przemierzałam ulice Londynu ubrana w jedyny kostium jaki miałam w swojej garderobie. Perły obijały mi się o dekolt a wysokie obcasy uwierały. W czarnej torbie taszczyłam dyktafon i notatnik. Zaopatrzyłam się we wszystko co może być potrzebne dziennikarce i wymalowałam się jak dziwka. Ale chłopcy powiedzieli, że tak wyglądam dojrzalej. Podeszłam pod wskazany adres. Była dwunasta. Westchnęłam i zadzwoniłam domofonem.
- Słucham? - Usłyszałam niski głos męski.
- Dzień dobry. Z tej strony Natalie Brown radio lokalne Manchester. Byłam umówiona na rozmowę z Amy Pray. - Odetchnęłam z ulgą kiedy wypowiedziałam wszystko tak jak sobie zaplanowałam, bez zająknięcia.
Po chwili usłyszałam dźwięk otwierania drzwi i pchnęłam je mocno wchodząc na klatkę wysokiej kamienicy.
Wszystko było możliwe dzięki managerowi chłopaków, który zadzwonił do odpowiednich ludzi i umówił niejaką Natalie Brown na wywiad z Amy. Kiedy podeszłam do drzwi one uchyliły się zanim jeszcze zdążyłam zapukać. Rosły mężczyzna w ciemnych okularach na nosie i naciągniętym na ciało garniturze zaprowadził mnie do odpowiedniego pokoju, gdzie na kanapie siedziała owa Amy. Skrzywiłam się. Suka.
Podziękowałam i pewnym krokiem podeszłam do dziewczyny witając się z nią uściśnięciem ręki.
- Dzień dobry. Natalie Brown.
- Amy Pray. - Odpowiedziała niepewnie. Kiedy usiadłam na przeciwko niej i dopiero zauważyłam jak bardzo pokiereszowaną twarz. Ciemne okulary zasłaniały jej prawie całą twarz, która była blada i cała posiniaczona. Miałam wrażenie, że jest jakaś dziwna. Zdziwiona moją obecnością. Wyciągnęłam z torby dyktafon i położyłam go na stoliku włączając.
- Więc Amy... - Zaczęłam, ale dziewczyna szybko chwyciła za nagrywarkę i wyłączyła ją.
- Eleanor? - Powiedziała i ściągnęła okulary. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
- Hannah? - Dziewczyna pokiwała głową i pozbawiła się peruki.

_______________________________________________________
Już 20 rozdział! Mam nadzieję, że obsypiecie mnie komentarzami z okazji świąt.
Życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocy.
+ dajcie znać czy dobrze ustawiłam komentarze i czy już nie trzeba wpisywać tego głupiego hasła.
Czekam na wasze opinie. Wtedy dopiero wezmę się za następny rozdział.